This post is also available in:
English
Spis treści
Cześć! 👋
Dziś zabiorę Was na krótką podróż w przeszłość, do listopada 2022 roku. To wtedy wybrałem się po raz drugi do Tajlandii na cały miesiąc, ale zanim dotarłem na miejsce, trafiłem na chwilę do Kataru. Powód? Stopover w Dosze z Qatar Airways.
Mistrzostwa Świata FIFA 2022 były wtedy w pełnym rozkwicie, co samo w sobie wydawało się interesujące – nie dlatego, że jestem fanem piłki (bo prawdę mówiąc, mecze mnie za bardzo nie kręcą, mimo lat pracy przy sporcie w telewizji), ale ze względu na całą otoczkę i organizację. A jak mawiał klasyk – mają rozmach… 😉
Skąd pomysł na Katar w tym okresie?
Z prostej przyczyny – kupując bilety do Tajlandii z Qatar Airways, zauważyłem ciekawą opcję. Układając rezerwację, mogłem wydłużyć o stopover w Katarze, zyskując czas na zwiedzanie. Bonus? Lepsze ceny hotelu i dogodniejszy późniejszy wylot. Wyglądało to na idealną okazję, żeby zobaczyć kraj, który w tamtym czasie gościł całe piłkarskie szaleństwo.
Ale to nie były jeszcze w pełni „normalne” czasy. To był schyłek postpandemicznych realiów. Wciąż trzeba było sprawdzać różne obostrzenia, weryfikować wymagania wjazdowe i upewniać się, że niczego nie przegapię. Trochę dodatkowych formalności, ale jak się później okazało – warto było.
Procedury
W moim przypadku sytuacja wyglądała trochę inaczej. O ile Tajlandia zniosła większość restrykcji, o tyle Katar wprowadzał zmiany tuż przed Mistrzostwami Świata FIFA. Wylatywałem 20 października 2022 roku – a to jeszcze przed datą, kiedy Katar złagodził większość wymogów COVID-19 (czyli przed 1 listopada 2022). W praktyce oznaczało to, że musiałem posiadać ważny test na brak obecności COVID-19, zgodny z wytycznymi kraju.
Dodatkowo, od 1 listopada 2022 roku, Katar wprowadził ograniczenia wjazdu dla osób nieposiadających Hayya Card – specjalnej karty identyfikacyjnej dla kibiców Mistrzostw Świata FIFA 2022. Oznaczało to, że od tego dnia granice kraju były otwarte głównie dla posiadaczy tej karty, co miało na celu kontrolę napływu turystów podczas turnieju.
Hayya Card pełniła funkcję nie tylko identyfikacyjną, ale także służyła jako wiza wjazdowa oraz umożliwiała korzystanie z transportu publicznego podczas Mistrzostw.
Teoretycznie trochę liczyłem na to, że osoby niebędące kibicami również będą miały jakąś szansę na wjazd do Kataru (bo przecież ktoś mógłby chcieć odwiedzić kraj z innych powodów). Myślałem, że może rejestracja w systemie Hayya mogłaby otworzyć jakieś drzwi, ale na tamten moment nic nie było pewne. Wszystko wydawało się dynamicznie zmieniać z dnia na dzień.
No i dochodzimy do etapu powrotnych procedur, ale o tym opowiem później – bo tu dopiero zaczęły się cyrki. 😉
Wylot z Warszawy
Bezproblemowy. Odprawiłem się przez internet, co zawsze oszczędza trochę czasu, a pasażerów było całkiem sporo. Obsługa ze strony Qatar Airways? Nie mam na co narzekać – profesjonalizm jak zawsze. Natomiast jedna rzecz mnie trochę rozczarowała: nasz samolot nie był obsługiwany z rękawa. Zamiast tego musieliśmy dojechać do niego autobusem, co, szczerze mówiąc, trochę kojarzyło mi się z budżetowymi liniami typu Ryanair.
Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie tyle wina linii, co raczej samego lotniska w Warszawie. Okęcie jest po prostu za małe, by jednocześnie obsłużyć wiele dużych samolotów. I tak to już wygląda – zamiast komfortowego przejścia przez rękaw, mamy wycieczkę autobusem po płycie lotniska.
Może kiedyś nadejdzie ten czas, gdy powstanie Centralny Port Komunikacyjny, a Polska będzie mogła pochwalić się nowoczesnym, dużym lotniskiem w tej części Europy. Póki co, musimy radzić sobie z tym, co mamy – czyli „blaszana budka” zwana Okęciem. 😉
Spacer? Czemu nie! Witamy w Katarze!
No i zaczęły się schody. Dosłownie i w przenośni. Kiedy wylądowałem w Dosze, wszystko szło dobrze… do momentu, gdy poszedłem w złym kierunku. Zamiast udać się do strefy dla pasażerów kończących lot w Katarze, to poszedłem w stronę tranzytu. Jeśli nigdy nie byliście na ogromnym lotnisku, takim jak w Stambule czy Dubaju, to wiedzcie, że można tam nakręcić niezły licznik kilometrów przez przypadek. I tak zrobiłem – zły kierunek, błądzenie, i godzina w plecy na szukaniu wyjścia do obsługi paszportowej.
Pracownicy obsługi pasażerskiej starali się pomóc, ale łatwo nie było. Trochę kombinacji, trochę frustracji, ale ostatecznie dotarłem do kontroli paszportowej. I tutaj zaczyna się komedia – nikt nie był zainteresowany moim testem na COVID-19. Serio, ani spojrzenia. Super, 200 złotych na test poszło w kubeł. Zresztą w Polsce też nikt tego nie sprawdził, więc można powiedzieć, że był to jeden z bardziej bezsensownych wydatków tej podróży.
A że nasz lot z Warszawy wylądował o drugiej w nocy, to metro już dawno było zamknięte. Nie brałem też karty SIM na ten jeden dzień, bo uznałem, że szkoda zachodu. W tej sytuacji zamówiłem Ubera – i tu kolejna zabawa. Musiałem tak stanąć, żeby jednocześnie mieć zasięg Wi-Fi i widzieć samochód. Przy okazji zaczepiło mnie kilku kierowców z pytaniami o migrację do Polski i opłacalność pracy na Uberze. Powiedziałem, że raczej nie warto. 😄
W końcu dotarłem do hotelu Hyatt Regency Oryx, który był niedaleko lotniska. I muszę przyznać – bardzo fajne miejsce. Śniadanie w cenie, pokoik świetny, obsługa miła, a doba hotelowa bardzo elastyczna. Wystarczyło podać godzinę wylotu i gotowe – mogłem spokojnie zwiedzać miasto bez bagażu. To był ogromny plus! Na razie wszystko szło dobrze, przynajmniej od momentu, gdy znalazłem się w hotelu. 😊
Pierwsze wrażenia z Kataru
Rano obudziłem się, zjadłem śniadanie – hotel bardzo przyjemny, więc nawet z moją nietolerancją laktozy miałem pełen wybór mleka do kawy. Po posiłku postanowiłem wybrać się na spacer, ponieważ mój wylot był zaplanowany na noc. Takie wyjazdy to świetna okazja, by nabić licznik kroków – i to solidnie.
Wtedy też odkryłem, że w piątki metro w Dosze nie kursuje normalnie, a zaczyna działać dopiero po południu. No cóż, spacer to zdrowie. Pierwsze wrażenia? Miasto wydawało się mniej dynamiczne, przypominało mi trochę Abu Dhabi.
Katar to niewielkie państwo położone na Półwyspie Arabskim, nad Zatoką Perską, o powierzchni około 11 586 km² . Dla porównania, jest nieco mniejszy od województwa mazowieckiego w Polsce. Stolicą Kataru jest Doha, gdzie mieszka ponad 80% populacji kraju.
Temperatura była przyjemnie ciepła, choć momentami słońce dawało się we znaki. Nie wypłacałem gotówki, bo wszędzie mogłem płacić kartą. Podczas spaceru znalazłem Starbucksa i oczywiście kupiłem kubek do kolekcji. Kolejny. 😂
Jak miasto wyglądało przed Mistrzostwami Świata?
W październiku 2022 roku, na kilka tygodni przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata FIFA, Doha tętniła przygotowaniami do tego wielkiego wydarzenia. Wszędzie można było dostrzec oznaki nadchodzącego turnieju: banery, plakaty i dekoracje związane z mundialem zdobiły ulice, budynki i przestrzenie publiczne. Miasto intensywnie pracowało nad ukończeniem infrastruktury, w tym stadionów i stref kibica, aby zapewnić jak najlepsze doświadczenia dla odwiedzających.
Podczas spacerów po mieście zauważyłem liczne strefy kibica przygotowane z myślą o przyjezdnych. Co ciekawe, w wielu miejscach można było spotkać grupy kibiców, na przykład z Portugalii, którzy wyglądali jak lokalni mieszkańcy. To zjawisko było szeroko komentowane, a niektórzy sugerowali, że lokalni mieszkańcy mogli być zatrudniani do odgrywania ról kibiców różnych drużyn, aby zwiększyć różnorodność i atmosferę przed turniejem.
Wykorzystanie taniej siły roboczej
Katar, przygotowując się do Mistrzostw Świata FIFA 2022, zainwestował ogromne środki w rozwój infrastruktury, w tym budowę stadionów, hoteli i dróg. Niestety, te ambitne projekty były realizowane kosztem pracowników migrujących, którzy stanowili około 90% siły roboczej w kraju. Wielu z nich pochodziło z krajów Azji Południowej, takich jak Nepal, Indie czy Bangladesz.
Organizacje praw człowieka, w tym Amnesty International, wielokrotnie alarmowały o nadużyciach wobec tych pracowników. Zarzuty obejmowały przymusową pracę, niewypłacanie wynagrodzeń, skrajnie długie godziny pracy oraz niebezpieczne warunki bytowe. W 2021 roku Amnesty International opublikowała raport, w którym podkreślono, że mimo pewnych reform, wyzysk pracowników migrujących w Katarze nadal jest powszechny.
W odpowiedzi na międzynarodową krytykę, Katar podjął kroki mające na celu poprawę sytuacji pracowników. Wprowadzono reformy prawa pracy, w tym zniesienie systemu kafala, który uzależniał pracowników od pracodawców, oraz ustanowienie minimalnego wynagrodzenia. Ponadto, utworzono Ministerstwo Pracy, które miało nadzorować przestrzeganie nowych przepisów. Niemniej jednak, skuteczność tych reform była kwestionowana, a ich wdrażanie oceniano jako niewystarczające.
Warto zauważyć, że mimo pewnych postępów, wielu pracowników nadal doświadczało trudności w egzekwowaniu swoich praw. Brak możliwości zakładania związków zawodowych oraz ograniczona reprezentacja w tzw. Wspólnych Komitetach sprawiały, że ich głos był słabo słyszalny. Dodatkowo, niektóre reformy obejmowały jedynie niewielki odsetek siły roboczej, co ograniczało ich realny wpływ na poprawę warunków pracy.
Metro w Dosze
Jednym z największych zaskoczeń podczas mojego pobytu w Dosze było metro. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że będzie aż tak nowoczesne i przyjemne w użytkowaniu. To był jeden z tych momentów, kiedy człowiek uświadamia sobie, jak zaawansowana może być infrastruktura transportowa w krajach, które stawiają na rozwój z rozmachem.
Składa się z trzech linii, a centralnym punktem systemu jest stacja Msheireb, gdzie krzyżują się wszystkie trzy linie, umożliwiając wygodne przesiadki. Budowa metra rozpoczęła się w 2013 roku, a pierwsze odcinki oddano do użytku w maju 2019 roku.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wygląd stacji. Bardzo ładne, nowoczesne, wręcz futurystyczne – zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Wszystko zaprojektowane z dbałością o detale, a jednocześnie tak czyste, że aż miło się przebywa. Nie da się ukryć, że metro w Dosze to wizytówka miasta.
Same wagony? Czysta technologia. Wszystkie autonomiczne, co oznacza, że nie ma w nich maszynistów. Po prostu wsiadasz, a system robi resztę. Wewnątrz też jest schludnie i wygodnie, a komunikaty są podawane w dwóch językach – arabskim oraz angielskim. Idealne dla kogoś, kto dopiero co przyjechał i nie zna lokalnego języka.
Powrót z Tajlandii i ponowny Stopover
Po prawie miesiącu w Tajlandii wracałem do domu, ale nie mogłem tak po prostu wrócić bez dodatkowych atrakcji. Mój lot miał 20 godzin tranzytu w Dosze, więc pomyślałem: „Czemu by nie spędzić tego czasu w mieście?”. Oczywiście, jak to w Katarze podczas mundialu, nic nie mogło być proste.
Przed podróżą założyłem profil w systemie Hayya i dodałem zdjęcie, ale nie dokonałem opłaty ani nie ukończyłem procesu aplikacji, licząc na to, że jako tranzytowy pasażer uda mi się uniknąć tych formalności. Z resztą kwota za bycie nie-kibicem była jakaś odklejona od rzeczywistości.
Kiedy wylądowałem, wiedziałem już, że muszę ominąć strefę tranzytową i iść od razu do kontroli paszportowej. Tym razem nie błądziłem przez godzinę jak poprzednio – kierunek był jasny. Na granicy pani urzędniczka pyta mnie o kartę Hayya. Z pełnym przekonaniem odpowiedziałem, że mam tranzyt na 24 godziny i zaraz mnie tu nie będzie. Po kilku wymianach spojrzeń i grzebaniu w systemie, dostałem pieczęć w paszporcie. Sukces! Ale zaraz miały się zacząć schody.
Co dalej zrobić?
Okazało się, że bez w pełni aktywowanej karty Hayya nie mogłem zarezerwować hotelu. Czyli oficjalnie nie powinienem być w Katarze. Siedzę więc na lotnisku, plecak pełen rzeczy ciąży mi na plecach, metro jeszcze zamknięte, a ja zastanawiam się, co dalej. Wyglądałem, jakbym właśnie uciekał z jakiejś nieudanej misji.
W końcu postanowiłem zajrzeć do punktu obsługi kibiców FIFA. Po 30 minutach czekania pani z obsługi spojrzała na mnie i zapytała: „Ale jak pan tu w ogóle wszedł?”. Z uśmiechem powiedziałem, że wszystko zgodnie z zasadami, mam pieczęć w paszporcie i jestem tu tylko na chwilę. Po krótkiej rozmowie stwierdziła, że nie mogą mi pomóc, ale życzyła miłego dnia. No cóż, przynajmniej byli uprzejmi.
Metro działało dopiero od południa, więc na początku musiałem się trochę przespacerować. Co ciekawe, metro było darmowe dla posiadaczy Hayya, ale ja oczywiście musiałem zapłacić. Zrobiłem szybki tour po mieście, zwiedziłem kilka miejsc, po czym wróciłem na lotnisko jak bezdomny globtroter.
Postanowiłem nie spędzać nocy na krzesełkach i wykupiłem dostęp do saloniku biznesowego. Za pomocą Revoluta udało mi się zorganizować prysznic, coś do jedzenia i nawet drzemkę na wygodnym fotelu. Po czterech godzinach przeniosłem się na inne miejsce w terminalu i czekałem na swój lot.
Czy było to legalne?
Z perspektywy czasu myślę, że było w tym wszystkim trochę szaleństwa. Oficjalnie miałem zgodę na pobyt, ale bycie w Katarze podczas mundialu, nie mając karty Hayya, to jak wejść na imprezę bez zaproszenia. Śmieszne spojrzenia, zdziwienie obsługi i improwizacja na każdym kroku – wszystko to składało się na jedną z tych historii, które warto opowiadać.
Zmęczony, ale szczęśliwy wróciłem do Polski. A po tej przygodzie wiem jedno – życie to podróż pełna niespodzianek. I czasem, mimo planów, najlepiej jest iść na żywioł. 😊
Spontaniczne zwiedzanie stolicy
Podczas mojego krótkiego pobytu w Dosze skupiłem się na centralnych częściach miasta, spacerując wzdłuż malowniczej promenady Corniche, gdzie powiewały flagi FIFA nad brzegiem wody. Następnie udałem się do nowoczesnej dzielnicy West Bay, podziwiając imponujące drapacze chmur. Mimo ograniczonego czasu, udało mi się również zobaczyć Stadion 974, znany z unikalnej konstrukcji z kontenerów.
W trakcie mojego spaceru zauważyłem, że wiele ulic było zamkniętych, a infrastruktura dostosowana do potrzeb kibiców, co umożliwiało im swobodne przemieszczanie się po mieście. Atmosfera była pełna energii, a tłumy turystów cieszyły się różnorodnymi atrakcjami w centralnych częściach Doszy.
Podsumowanie
Fajnie było zobaczyć ten cały rozmach związany z Mistrzostwami Świata FIFA 2022. Z jednej strony imponujące przygotowania i organizacja, z drugiej – nadal mam mieszane uczucia co do wyboru takiego miejsca na imprezę tej rangi. Katar to mały kraj, bez naturalnej infrastruktury do organizacji tak wielkiego wydarzenia, i musiał stworzyć wszystko od zera. Pogoda, kultura i specyfika regionu też dodawały swojego rodzaju „dziwności” temu wyborowi.
Nie bez powodu w tamtym czasie pojawił się ciekawy mini-serial na Netflixie, który rzucał światło na korupcję w FIFA i podejrzane mechanizmy wyboru gospodarzy mistrzostw. Jeśli jeszcze nie widzieliście, polecam obejrzeć, bo pokazuje kulisy, o których zwykle się nie mówi. („FIFA Uncovered” – sprawdźcie koniecznie!).
Co dalej? Katar wciąż jest na naszej liście miejsc, do których chcemy wrócić. Tym razem planujemy zrobić to na spokojnie – na Sylwestra 2024/25 wybieramy się tam razem, by wspólnie zobaczyć, jak wygląda kraj w tym wyjątkowym czasie. Planujemy też połączyć to z pracą zdalną, bo przecież kto powiedział, że praca musi być tylko w domu?
A potem? Lecimy do Emiratów, żeby nadrobić to, czego nie zdążyliśmy zobaczyć wcześniej. Tam też połączymy przyjemne z pożytecznym – trochę pracy zdalnej, trochę odpoczynku, trochę zwiedzania. Oboje nie przepadamy za zimą, więc taka ucieczka do cieplejszego klimatu brzmi jak idealny plan na ten czas. 😊
Do zobaczenia w kolejnych wpisach! Śledźcie nasze podróże – te, które były, i te, które opisujemy w retrospekcji. Bo każda podróż to nowa historia do opowiedzenia. 😊