Thailand, Chiang Mai Article cover Thailand, Chiang Mai Article cover

Tajlandia – Chiang Mai: dla digital nomadów i odkrywców

Chiang Mai to miejsce na chwilowe zwolnienie tempa. Praca zdalna, kawiarnie, bazary i świątynie – jak wyglądało nasze życie w tym mieście?

This post is also available in: Language: EnglishEnglish

Spis treści

Cześć! 👋

Po półtora tygodnia na Phuket przyszła pora ruszyć dalej. Kolejnym przystankiem na naszej trasie było Chiang Mai – miasto, które osobiście odwiedziłem już w 2022 roku, dosłownie chwilę po covidowych zawirowaniach. Wtedy był to zupełnie inny świat – puste ulice, zamknięte lokale i turystyka ledwo budząca się do życia. Teraz jednak nadszedł czas, by wrócić i pokazać ten region Jadzi.

Czy Chiang Mai faktycznie jest taką mekką digital nomadów? Jak zmieniło się po pandemii? No i przede wszystkim – czy nam się tu podobało? O tym wszystkim w dzisiejszym wpisie!

Gdzie znajduje się Chiang Mai?

Chiang Mai znajduje się w północnej Tajlandii, około 700 km na północ od Bangkoku. To drugie co do wielkości miasto kraju, ale pod względem atmosfery zupełnie inne niż stolica. Położone na wysokości około 310 metrów nad poziomem morza, w dolinie rzeki Ping, otoczone górami i tropikalną roślinnością, od wieków było ważnym punktem na handlowych szlakach Azji Południowo-Wschodniej.

Założone w 1296 roku przez króla Mangraia jako stolica królestwa Lan Na, Chiang Mai zachowało wiele śladów swojej przeszłości, od pozostałości murów obronnych po liczne świątynie, które nadają miastu unikalny klimat. Dziś to miejsce, gdzie tradycja przeplata się z nowoczesnością, a obok zabytkowych budowli znajdziemy nowoczesne kawiarnie, przestrzenie coworkingowe i tętniące życiem nocne bazary.

Mimo że to duże miasto, życie płynie tu znacznie spokojniej niż w Bangkoku. To właśnie ta luźniejsza atmosfera przyciąga zarówno turystów, jak i digital nomadów, którzy cenią sobie Chiang Mai za dobrą infrastrukturę, przyjazne ceny i świetne warunki do pracy zdalnej. Miasto jest także doskonałą bazą wypadową do odkrywania północnej Tajlandii – od górskich trekkingów w rejonie Doi Inthanon po wizyty w malowniczych wioskach zamieszkanych przez lokalne plemiona.

Wyruszamy z Phuket do Chiang Mai

Nasza podróż po Tajlandii zaczęła się od lotu Air China przez Chengdu na Phuket, a wcześniejsze etapy tej przygody już opisaliśmy. Jeśli jesteś ciekawy naszych pierwszych wrażeń, zajrzyj do wpisów o 🇨🇳 stopoverze w Chengdu oraz 🇹🇭 o pobycie na Phuket, gdzie spędziliśmy półtora tygodnia, zanim ruszyliśmy dalej.

Lotnisko

Bezpośrednich lotów z Phuket do Chiang Mai nie ma zbyt wiele, co może trochę dziwić, biorąc pod uwagę popularność obu miejsc. Można by się spodziewać, że narodowy przewoźnik będzie miał jakieś dogodne połączenia, ale w praktyce wybór jest dość ograniczony. Na interesującą nas porę trafiliśmy tylko na AirAsia, choć wydaje mi się, że VietJetAir też miał lot, ale nieco później.

Jako że to lot krajowy, nie trzeba było przechodzić przez kontrolę paszportową – szybkie nadanie bagażu, kontrola bezpieczeństwa i można lecieć. Na lotnisku w Phuket byłem już w czasach pandemii i widać sporą różnicę. Teraz pasażerów w poczekalni jest zdecydowanie więcej, ale odprawa poszła sprawnie.

Mała rada: warto zabrać bluzę na pokład. Klimatyzacja w samolotach AirAsia potrafi solidnie dać się we znaki, a przy różnicy temperatur – ponad 30 stopni na zewnątrz kontra lodówka na pokładzie – łatwo o lekkie przeziębienie.

Przylot do CNX

Przylecieliśmy do Chiang Mai zgodnie z planem, bez żadnych opóźnień. Lot trwał dwie godziny, a w jego trakcie zdążyliśmy się na chwilę odpiąć i zdrzemnąć. AirAsia to budżetowa linia, więc standardowo było trochę ciasno, a reklamy dosłownie wszędzie – jeszcze trochę i pojawiłyby się na tapicerce siedzeń.

Odbiór bagażu poszedł sprawnie, na szczęście bez żadnych uszkodzeń. Warto jednak o tym pamiętać, bo nawet przy lotach krajowych bagaże nie zawsze traktowane są delikatnie. Jeśli coś jest nie tak – kółko urwane, walizka pęknięta – najlepiej zgłosić to od razu przy taśmie. Po odejściu od stanowiska reklamacja może być już prawie niemożliwa.

Chiang Rai na weekend

Nasze plany podróżnicze miały być nieco inne, ale spontanicznie postanowiliśmy zahaczyć o Chiang Rai i spędzić tam weekend. Chciałem pokazać Jadzi kilka miejsc, które moim zdaniem warto zobaczyć w tej prowincji, więc wynajęliśmy trochę większe auto, żeby było wygodniej na trasie.

Mimo napiętego harmonogramu udało nam się zobaczyć prawie wszystko, o czym pisałem już w osobnym artykule o miejscach w Chiang Rai, które warto odwiedzić. Jeśli planujecie się tam wybrać, koniecznie do niego zajrzyjcie! A jeśli mielibyśmy wskazać absolutne must-see? Biała Świątynia (Wat Rong Khun) i Niebieska Świątynia (Wat Rong Suea Ten) to obowiązkowe punkty na mapie – bez dwóch zdań!

Wizy i dokumenty

Wjazd do Tajlandii dla Polaków jest całkiem prosty – na pobyt do 60 dni nie trzeba załatwiać żadnej wizy z wyprzedzeniem. Paszport, pieczątka na lotnisku i gotowe. Tak było zarówno na Phuket, jak i teraz w Chiang Mai – bez niespodzianek, szybko i sprawnie.

Ciekawostką jest jednak nowa opcja dla digital nomadów. Tajlandia wprowadziła specjalną wizę, która pozwala legalnie mieszkać i pracować zdalnie przez dłuższy czas. Może to być dobre rozwiązanie, jeśli planujesz zostać tu na kilka miesięcy, zamiast kombinować z wizami turystycznymi i ich przedłużaniem.

Jeśli ktoś potrzebuje więcej informacji o tej lub innych wizach, warto zajrzeć na oficjalną stronę tajskiego rządu – to jedyne miejsce, gdzie faktycznie można sprawdzić aktualne zasady i złożyć dokumenty.

Zakwaterowanie

Podczas mojej wizyty w 2022 roku zatrzymałem się w Old City, czyli w historycznej części Chiang Mai, otoczonej pozostałościami dawnych murów i fosy. To turystyczne centrum miasta, pełne świątyń, kawiarenek i hosteli. Tym razem, podróżując z Jadzią, wybraliśmy inną okolicę – Nimmanhaemin.

Nimmanhaemin, często nazywane po prostu Nimman, to nowoczesna dzielnica Chiang Mai, która stała się popularnym miejscem dla expatów i digital nomadów. To tu znajdują się modne kawiarnie, przestrzenie coworkingowe i sporo zachodnich restauracji. Dzielnica jest dobrze skomunikowana, ale też znacznie bardziej współczesna niż Old City – mniej świątyń, więcej nowoczesnych budynków i butikowych hoteli.

Na tydzień wynajęliśmy mieszkanie w tej okolicy. Nie było to nic specjalnego – przeciętne lokum, które zdecydowanie wymagałoby remontu. Silikon w łazience mocno zabrudzony, meble już trochę nadgryzione zębem czasu, ale przynajmniej parking na auto i skuter był w cenie. Jeśli planujecie pracować zdalnie, warto zwrócić uwagę na internet. W naszym przypadku była to stara linia telefoniczna, a prędkość pobierania rzadko przekraczała 40 Mbps. Do codziennego przeglądania sieci ujdzie, ale jeśli ktoś musi pracować na VPN, może mieć pod górkę – my mieliśmy.

Koszt tygodniowego wynajmu to około 850 zł, więc jak na Chiang Mai w tej lokalizacji cena była w porządku. Gdyby tylko standard mieszkania był trochę lepszy, to byłoby naprawdę fajnie.

Warunki drogowe

W Chiang Mai ruch uliczny wygląda trochę inaczej niż na Phuket. Tam dominowały skutery, tutaj wydaje się, że więcej jest samochodów, co sprawia, że na drogach panuje nieco inny rytm. Oczywiście, to nadal Tajlandia, więc chaos jest wpisany w krajobraz – kierowcy potrafią zmieniać pasy bez sygnalizacji, a zasady pierwszeństwa to raczej luźna sugestia niż ścisła reguła.

Oficjalnie w miastach obowiązuje ograniczenie do 60 km/h, poza miastami można jechać do 90 km/h, a na autostradach do 110 km/h. W praktyce jednak rzadko kto się tego trzyma – sporo osób jedzie szybciej, zwłaszcza na większych arteriach.

Kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę:

  • Kaski na skuterach są obowiązkowe – teoretycznie. W rzeczywistości miejscowi często jeżdżą bez, ale turystów policja potrafi wyłapywać i wlepić mandat do 2000 THB.
  • W samochodzie trzeba zapinać pasy, także na tylnej kanapie.
  • Dzieci poniżej 6. roku życia powinny być przewożone w fotelikach, choć w praktyce widzieliśmy różne „lokalne interpretacje” tego przepisu.
  • Policja lubi kontrolować turystów, zwłaszcza na skuterach – dobrze mieć przy sobie międzynarodowe prawo jazdy z kategorią A, bo za samą kategorię B można dostać mandat.

Główne ulice w Chiang Mai są w dobrym stanie, ale w bocznych uliczkach można natrafić na dziury czy nierówności. Na obrzeżach miasta i w górach drogi bywają wąskie i kręte, więc trzeba uważać, zwłaszcza po zmroku.

Wynajem samochodu

Czy to w 2022 roku, czy teraz – auto zawsze bierzemy prosto z lotniska. Po prostu wygodniej. Korzystamy praktycznie zawsze z Economy Car Rentals, więc odbieramy samochód zaraz po przylocie i nie musimy nigdzie jeździć, szukać biura czy czekać na transport do wypożyczalni.

Jeśli ktoś planuje wynająć auto w Tajlandii, to warto wiedzieć kilka rzeczy:

  • Wyjazd za granicę? Zapomnij. Większość wypożyczalni nie pozwala na wyjazd autem poza Tajlandię, więc jeśli ktoś miał nadzieję pojechać do Laosu, to niestety – nie tym samochodem.
  • Dokumenty – standard to karta kredytowa i międzynarodowe prawo jazdy z kategorią B. Policja potrafi sprawdzać, więc lepiej mieć wszystko przy sobie.
  • Stan aut – jeśli bierzesz budżetową opcję, to licz się z tym, że auto może być już trochę poobijane. SUV-y i droższe modele są w lepszym stanie, ale wtedy wypożyczalnia bardziej zwraca uwagę na rysy.

No i temat kaucji – generalnie większość wypożyczalni rozumie, że drogi w Tajlandii są jakie są, więc jeśli przypadkiem jakiś kamień odbije się od maski, to nikt nie robi dramy. Ale jak traficie na wypożyczalnię, która nagle zacznie się czepiać każdej mikrorysy, żeby zabrać wam kaucję – to dobrze mieć dodatkowe ubezpieczenie na depozyt. Wtedy można spać spokojnie.

Więcej o wynajmie aut w Tajlandii opisujemy w osobnym wpisie, więc jeśli planujecie wypożyczyć auto, warto tam zajrzeć!

Wynajem skutera

W Chiang Mai nie brakuje wypożyczalni skuterów – od malutkich 110 cm³ po większe maszyny dla tych, którzy chcą mieć trochę więcej mocy pod manetką. Wybór jest spory, ale zanim zdecydujecie się na konkretne miejsce, warto sprawdzić opinie. Nie każda wypożyczalnia jest godna zaufania, a niektóre mogą próbować wcisnąć wam skuter w kiepskim stanie lub znaleźć „niespodziewane” rysy przy zwrocie.

Na co zwrócić uwagę przed wynajmem?

  • Stan skutera – przed odebraniem kluczyków obejrzyj dokładnie pojazd, zrób zdjęcia każdej rysy i wgniecenia, żeby uniknąć późniejszych dyskusji. Upewnij się, że hamulce działają i że światła świecą, bo techniczny stan skuterów bywa różny.
  • Dokumenty – w Tajlandii do prowadzenia skutera wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy z kategorią A. Kategoria B nie uprawnia do jazdy na jednośladzie, choć niektóre wypożyczalnie „przymykają oko” – do pierwszej kontroli policji. Mandat to jedno, ale w razie wypadku ubezpieczyciel nie pokryje kosztów, jeśli nie masz odpowiednich uprawnień.
  • Paszport – nigdy nie zostawiaj go jako zastaw! Jeśli wypożyczalnia tego wymaga, lepiej poszukać innej lub wpłacić kaucję gotówką.

Jazda po Chiang Mai – czy jest trudniej niż na Phuket?

W przeciwieństwie do Phuket, gdzie drogi są pełne skuterów, w Chiang Mai widoczny jest większy udział samochodów. Ruch nadal jest chaotyczny, a miejscowi kierowcy często traktują przepisy drogowe raczej jako sugestię niż obowiązek.

Nie zapominajcie, że Tajlandia to kraj z ruchem lewostronnym – jeśli nigdy wcześniej nie jeździliście skuterem po takiej organizacji ruchu, to pierwsze chwile mogą być sporym wyzwaniem. Dobrze jest zacząć od bocznych uliczek, zanim wjedzie się w większy ruch.

Karta SIM

Tak jak pisaliśmy już przy wcześniejszej części naszej podróży na Phuket, przed wyjazdem widzieliśmy sporo filmów na YouTube i TikToku, gdzie ludzie kupują lokalne karty SIM w 7-Eleven za 199 bahtów. Jak się jednak okazało, te oferty od niedawna są dostępne tylko dla osób z Thai ID, więc turyści nie mogą ich kupić. Jeśli ktoś wcześniej o tym nie wiedział i dopiero teraz trafił na tę część naszej relacji, to od razu podpowiadamy – nie ma sensu tracić czasu na szukanie tych kart w sklepach.

Najlepszą opcją jest eSIM, który pozwala mieć internet od razu po wylądowaniu, bez konieczności biegania po lotnisku. Agoda eSIM to świetne miejsce, żeby upolować dobrą promocję na wirtualna kartę telefoniczną, choć warto pamiętać, że link może działać tylko na terenie Azji – więc nie zawsze da się skorzystać z tej opcji jeszcze przed wyjazdem.

Dla tych, którzy wolą mieć wszystko załatwione jeszcze przed podróżą, polecamy trzy sprawdzone miejsca, z których sami korzystamy:

WiFi Calling

Jeśli nie chcecie bawić się w kupowanie lokalnej karty SIM, a zależy wam na kontakcie z Polską, warto włączyć WiFi Calling. Dzięki temu można normalnie dzwonić i odbierać połączenia przez internet, o ile jest się w zasięgu WiFi.

Opcja przydaje się szczególnie tam, gdzie zasięg sieci komórkowej jest kiepski, albo jeśli chcecie uniknąć wysokich kosztów roamingu. My korzystaliśmy z tego kilka razy i działało bez problemu. Warto tylko przed wyjazdem sprawdzić, czy wasz operator obsługuje tę funkcję i czy macie ją aktywowaną – potem wystarczy połączyć się z WiFi i można normalnie dzwonić.

Wyżywienie

Chiang Mai to świetne miejsce dla fanów jedzenia – restauracji, knajpek i street foodu jest tu naprawdę mnóstwo. Można znaleźć kuchnię z całego świata, ale my skupiliśmy się głównie na tajskich smakach.

Często przed popołudniową pracą zdalną szliśmy coś zjeść do pobliskiego Nimman One, gdzie wybór lokali jest spory. Kiedy nie mieliśmy ochoty wychodzić, zamawialiśmy jedzenie przez Graba – szybkie, wygodne i często w bardzo dobrej cenie. Na śniadania szczególnie polubiliśmy kawiarnię Taste of Art Coffee Roaster – przez cztery dni z rzędu jadaliśmy tam poranne posiłki, bo było po prostu smacznie i przyjemnie.

Kantor czy bankomat?

Tak jak w innych częściach Tajlandii, tak i w Chiang Mai bez problemu można wypłacić gotówkę z bankomatu. Choć w większych restauracjach, supermarketach i hotelach płatność kartą jest jak najbardziej możliwa, to w lokalnych knajpkach, na straganach czy w małych sklepikach gotówka nadal jest królem. Można przyjąć, że mniej więcej połowa miejsc obsługuje karty, a druga połowa wymaga gotówki.

Są dwa sposoby, żeby się w nią zaopatrzyć. Można wymienić euro lub dolary w kantorze albo wypłacić bahty bezpośrednio z bankomatu. Każda opcja ma swoje plusy i minusy. Wymieniając gotówkę, trzeba pamiętać o podwójnym przewalutowaniu – najpierw na walutę pośrednią (euro/dolary), a potem na bahty. Z kolei bankomaty pobierają stałą prowizję, zazwyczaj 220 bahtów za każdą wypłatę, niezależnie od kwoty.

Klimat i warunki pogodowe

Podczas naszego pobytu w Chiang Mai było ciepło i sucho – zero deszczu, a temperatury spokojnie przekraczały 30 stopni. W sumie było to do przewidzenia, bo marzec to tutaj początek pory gorącej, więc upały stają się coraz bardziej odczuwalne.

W północnej Tajlandii klimat dzieli się na trzy główne sezony. Od listopada do lutego jest pora chłodna, czyli najbardziej komfortowy czas na podróżowanie – ciepło w dzień, ale noce bywają przyjemnie rześkie. Od marca zaczyna się już robić gorąco, a w kwietniu temperatury mogą dobijać nawet do 40 stopni. Potem, mniej więcej od czerwca, nadchodzi pora deszczowa i wilgotność skacze w górę.

Ale Chiang Mai ma jeszcze jedną specyfikę, o której warto wspomnieć – i to coś, czego w przewodnikach nie zawsze się dowiecie. Od lutego do kwietnia w całym regionie zaczyna się wypalanie pól, co powoduje ogromne zanieczyszczenie powietrza. Rolnicy podpalają resztki po zbiorach, żeby przygotować ziemię pod kolejne uprawy – bo tak jest po prostu szybciej i taniej. Tajski rząd oficjalnie tego zabrania, ale w praktyce nikt specjalnie się tym nie przejmuje. Efekt? Wiele dni z gęstym smogiem, który utrudnia oddychanie i sprawia, że widoczność w górach praktycznie znika.

Na szczęście my nie trafiliśmy na najgorszy moment i powietrze było całkiem znośne, ale wiemy, że w niektórych latach sytuacja jest naprawdę kiepska. Dlatego jeśli planujecie podróż do Chiang Mai i zależy wam na czystym powietrzu, najlepszy czas to okres od listopada do stycznia. Wtedy jest przyjemnie chłodno i można cieszyć się widokami bez gryzącego dymu w powietrzu.

Bezpieczeństwo

Podczas naszego pobytu w Chiang Mai czuliśmy się naprawdę bezpiecznie. Miasto jest spokojne, a mieszkańcy są przyjaźni i pomocni. Co ciekawe, nie zauważyliśmy wielu turystów z Rosji, co różniło się od naszych doświadczeń w innych częściach Tajlandii.

Oczywiście, jak wszędzie, warto zachować podstawowe środki ostrożności. W zatłoczonych miejscach, takich jak nocne targi czy popularne atrakcje turystyczne, lepiej mieć oko na swoje rzeczy, aby uniknąć ewentualnych kradzieży kieszonkowych. 

Podczas wieczornych wyjść warto unikać słabo oświetlonych uliczek i samotnych spacerów po mniej uczęszczanych rejonach miasta. Choć Chiang Mai jest generalnie bezpieczne, zdrowy rozsądek zawsze się przydaje. 

Jeśli planujecie korzystać z tuk-tuków czy taksówek, upewnijcie się, że ustaliliście cenę przejazdu przed rozpoczęciem podróży lub że taksometr jest włączony. To pomoże uniknąć nieporozumień i ewentualnych prób zawyżenia opłaty.

Miejsca, które odwiedziliśmy w Chiang Mai

Chiang Mai to miasto, w którym jest co robić, a my nie próżnowaliśmy! Do niektórych miejsc dostawaliśmy się samochodem, ale w samym mieście głównie przemieszczaliśmy się pieszo – co oznaczało solidne kilometry do wyrobienia.

Jeśli jesteście ciekawi, co dokładnie udało nam się zobaczyć w tym regionie, to zajrzyjcie do osobnego artykułu, 👉 gdzie opisaliśmy nasze wrażenia i miejsca warte odwiedzenia. Możecie tam znaleźć zarówno popularne atrakcje, jak i mniej oczywiste zakątki, do których warto zajrzeć.

Podsumowanie

Jak byśmy podsumowali nasz pobyt w Chiang Mai? To miasto, które zdecydowanie tętni życiem, ale w inny sposób niż Bangkok – jest spokojniej, mniej przytłaczająco, a do tego wybór miejsc do jedzenia i ogromna baza noclegowa to duży plus. Jeśli znajdziesz miejsce z dobrym internetem, to da się tu komfortowo pracować zdalnie. Jednak przy słabszym łączu i konieczności korzystania z VPN-a (szczególnie jeśli łączy się z serwerami w Europie), mogą pojawić się problemy – u nas było to momentami dość uciążliwe.

Pod względem klimatu Chiang Mai bardziej nam pasowało, chociaż brakuje nam tu dostępu do wody. Po kilku dniach zaczęliśmy odczuwać brak plaży czy chociażby rzeki, przy której można byłoby posiedzieć.

Co do samego powrotu… to była prawdziwa przygoda, choć raczej w negatywnym sensie. Logistycznie był to koszmar, ale przynajmniej wyszło tanio. Najpierw polecieliśmy Thai Airways do Bangkoku, skąd mieliśmy lot Air China do Mediolanu, ale po drodze jeszcze stopover w Szanghaju (o nim napiszemy osobno). Po wielu godzinach i sporym zmęczeniu dotarliśmy do Mediolanu, skąd ostatni odcinek do Warszawy pokonaliśmy Wizzairem.

Mówiąc krótko – raczej nie będziemy powtarzać takiej kombinacji lotów. Lepiej dopłacić do bardziej komfortowego połączenia niż fundować sobie maraton przesiadek, który skutecznie odbiera radość z podróży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *