Spis treści
Witaj czytelniku!
To już piąta część naszej trasy z Polski do Omanu — kilka dni w Arabii Saudyjskiej. Temperatura „tylko” 40°C (po irackich 45 stopniach to brzmi jak ulga), więc jedzie się lżej i wreszcie można na moment odetchnąć od granic. Papierologia? U nas nikt nie chciał Carnet de Passages, nikt nie dopytywał o notarialne upoważnienie do motocykla. Masz pojazd? OK. Paszport i w drogę.
Jak zawsze: to pamiętnik, nie przewodnik. Konkretne miejscówki, mapki i ceny wrzucimy do osobnych wpisów — tutaj zostawiamy samą trasę, rytm dnia i to, co dzieje się między punktami na mapie.
Jeśli trafiasz do nas po raz pierwszy, złap wcześniejsze odcinki:
- 👉 Część 1 – Z Polski do Turcji (pierwszy etap)
- 👉 Część 2 – Turcja: Stambuł, Ankara, Kapadocja, Şanlıurfa
- 👉 Część 3 – Irak: Erbil i Bagdad (plus wjazd do Kuwejtu)
- 👉 Część 4 – Granica za nami, Kuwejt przed nami – nowy rozdział wyprawy
I wielkie chapeau bas dla naszych partnerów i rodziny – bez Was ten wyjazd by się po prostu nie wydarzył.
A całe centrum dowodzenia – mapa trasy, partnerzy i wszystkie artykuły – czeka tutaj: 🏍️ Strona projektu Desert Horizons 2025
Dzień 21: 18 września 2025, czwartek
🇸🇦 Arabia Saudyjska, Buraidah -> 🇸🇦 Arabia Saudyjska, Al-Ula
Wstaliśmy wcześnie, ale o 4:30 nikt z nas nie miał serca wsiadać na motocykl. Zjedliśmy „sklepowe” rogaliki, dopakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy około 9:00. Zmęczenie z poprzednich dojazdów dawało o sobie znać – tak to jest, gdy chce się zobaczyć dużo w krótkim czasie. Na przyszłość: pięć godzin dziennie to złoty środek, a nie 7–9 godzin w siodle.
Odcinek do Hail to kreska na mapie. Znaki, ciężarówki i wiatr w kasku — nuda w wersji autostradowej. Najpierw muzyka, potem już tylko szum i cisza. Kawa wypita, więc toczymy się dalej. Jeszcze przed wjazdem do KSA kupiliśmy eSIM u jednego sprzedawcy, ale telefon podpiął się do sieci Zain, który na naszych trasach miał bardzo słabe pokrycie. Często ledwo 2G, LTE/5G trafiało się rzadko. Miałem w planie wpaść na służbowego calla „po drodze”, ale przy 2G nawet MS Teams by się nie połączył. Nie było zasięgu, żeby wysłać SMS-a, więc ratowałem się Garminem – poszedł satelitarny tekst z wyjaśnieniem do kolegi z pracy 😃. Po powrocie do polski otrzymał ode mnie drobny napój procentowy.
Na trasie było do wytrzymania: 36–37°C. Po wjeździe do Al-Uli termometr skoczył do 41–43°C i wrócił klimat piekarnika. Nocleg wzięliśmy w mieszkaniu – dopiero na miejscu wyszło, że obiekt w którym będziemy spać jest bez Wi-Fi. Trudno, trzeba było dokupić dodatkowy pakiet danych do karty SIM.
Wieczorem wyskoczyliśmy na kawę do Starbucksa na starym mieście Al-Uli. Ładnie – nawet bardzo. W środku dnia w takiej parówie nic się tam nie dzieje, ale wieczorem zaczyna żyć. Na zwiedzanie „na serio” przyjdzie czas, gdy słońce trochę odpuści.
- ⌚️ Czas jazdy: 7 godzin 30 minut;
- 🛣️ Dystans: 701 km;
- 🏍️ Średnia prędkość: 104 km/h
Dzień 25: 22 września 2025, poniedziałek
🇸🇦 Arabia Saudyjska, Al-Ula -> 🇸🇦 Arabia Saudyjska, Ha’il
Nasz czas w Al-Uli dobiegł końca. Na ostatnią noc zrobiliśmy sobie mały eksperyment – spanie w kamperze. Klimat był ciekawy, bo żadne z nas nie miało doświadczenia spania w takich warunkach: nocne niebo jak z pocztówki, cisza i tylko jednostajny szum klimatyzacji. O samym pobycie w Al-Uli napisaliśmy osobno — co zobaczyliśmy, gdzie jedliśmy i jak nie przepalić budżetu w miejscu, które potrafi być bardzo „luksusowe” — zajrzyjcie tam, jeśli planujecie wizytę.
Trasę do Rijadu rozbiliśmy na dwa dni, bo zwyczajnie nie mieliśmy ochoty znów jechać więcej niż 10 godzin. Zamiast ponownego noclegu w Burajdzie, padło na Ha’il. Droga znana – to ta sama, którą przyjechaliśmy wcześniej do Al-Uli — więc jedzie się bez zaskoczeń: stabilnie, równo i… momentami nudnawo. Arabia jest piękna, ale dystanse potrafią zmęczyć, zwłaszcza kiedy horyzont długo się nie zmienia.
Zwiedzać tym razem nie zwiedzaliśmy — minęliśmy po drodze kilka miejsc, które zapisaliśmy „na kiedy indziej”. Dziś celem było dojechać, zjeść coś prostego, prysznic i spać.
- ⌚️ Czas jazdy: 5 godzin 22 minuty;
- 🛣️ Dystans: 448 km;
- 🏍️ Średnia prędkość: 97 km/h
Dzień 26: 23 września 2025, wtorek
🇸🇦 Arabia Saudyjska, Ha’il -> 🇸🇦 Arabia Saudyjska, Riyadh
Wyjazd z Ha’il bez historii — szybkie pakowanie i w drogę. Po drodze 30 minut przerwy na kawę w Starbucksie w Buraidzie; obsługa dopytywała: „Z Polski? Motocyklem? Szacun”. No także tak 😅.
Im bliżej Rijadu, tym gęściej: ruch jak w mrowisku i wszędzie zielono-białe flagi. Dziś Święto Narodowe Arabii Saudyjskiej (Saudi National Day) — rocznica zjednoczenia kraju i proklamowania Królestwa Arabii Saudyjskiej w 1932 roku przez króla Abdulaziza (dekretem zmieniającym nazwę Królestwa Nadżdu i Hidżazu na KSA). Stąd chorągwie na wiaduktach, wielkie maszty montowane w gniazdach na haku holowniczym i pokazy lotnicze nad miastem. Świętują tu co roku 23 września — to ich stała data.
Wieczorem wyskoczyliśmy w pobliżu naszego noclegu na hinduską kuchnię. Prosiliśmy o możliwie łagodne jedzenie. No… To już wiemy, że „łagodnie” w menu to nie to samo, co łagodnie w ustach. Zdecydowanie mamy inne kubki smakowe z prowadzącymi ten lokal – ale za to nie wyszło drogo 😆. Po drodze ogarnęliśmy też pralnię; przypominamy sobie, że nie jedziemy z całą szafą, tylko rotujemy kilkoma zestawami ubrań i pierzemy co parę dni.
- ⌚️ Czas jazdy: 7 godzin 37 minut;
- 🛣️ Dystans: 662 km;
- 🏍️ Średnia prędkość: 98 km/h
Dzień 28: 25 września 2025, czwartek
🇸🇦 Arabia Saudyjska, Riyadh -> 🇸🇦 Arabia Saudyjska, Edge of the World -> 🇸🇦 Arabia Saudyjska, Riyadh
Powinniśmy byli zrobić ten wypad dzień wcześniej — w środę byliśmy w BMW Motorrad na przeglądzie i motocykl błyszczał jak z salonu. Po dzisiejszym off-roadzie… no, już nie błyszczy.
Edge of the World to skalna krawędź płaskowyżu Tuwaiq, ok. 90–100 km od Rijadu: nagły, urwany horyzont i pionowe ściany z kilkusetmetrowym spadkiem. Ostatni odcinek nie jest asfaltowy — szuter, piach, „tarka” i miejscami kamienie. My pojechaliśmy tam z myślą o zachodzie słońca, więc po porannych callach w pracy wyjechaliśmy około 14:00. Do końca asfaltu dojechaliśmy szybko, a potem zaczęło się telepanie. Dwadzieścia kilometrów zajęło nam prawie godzinę; uda mocno zmęczone, a w głowie miałem tylko to, że jeszcze trzeba wrócić. Przy jednym z punktów widokowych powiedziałem Jadzi wprost: „Ja się napatrzę stąd, idź dalej sama. Jak coś — wołaj”. 🤣
Po drodze pogubiliśmy kilka śrubek od stelaży kufrów, ale poza tym Stefan to przeżył — brawo, BMW. Na powrocie zapięliśmy, co się dało, trytytkami i cisnęliśmy, żeby zdążyć wrócić na asfalt przed zmrokiem. Udało się, choć druga strona wcale nie była mniej męcząca. Zachód był piękny, a motocykl… znowu w kolorze pustyni.
Jutro czeka nas długa trasa do ZEA. Organizacyjnie w pracy idzie nam dobrze, ale logistykę prywatną zdarza nam się ogarniać „w locie” — ten dzień był tego podręcznikowym przykładem.
Z Rijadu do punktu widokowego oraz z powrotem:
- ⌚️ Czas jazdy: 6 godzin 9 minut;
- 🛣️ Dystans: 210 km;
- 🏍️ Średnia prędkość: 46 km/h
Dzień 29: 26 września 2025, piątek
🇸🇦 Arabia Saudyjska, Riyadh -> 🇦🇪 Zjednoczone Emiraty Arabskie, Ghiyathi
Tym razem nie wstawaliśmy jakoś mega rano — temperatura już bardziej „do życia”, więc wyjechaliśmy około 10:00. Śniadanie w Maku, pełny bak i w drogę. Widoki… znowu mało urozmaicone, ale jechało się przyjemnie. Najważniejsze: nie lało się z nas jak po prysznicu — koniec z aromatem „zmęczonego robotnika” pod kaskiem xD
Wyjazd z Arabii poszedł szybko: krótka kontrola, czy nie mamy czego dopłacić, i „szerokiej drogi”. Po stronie ZEA też sprawnie, aż do ostatniego stanowiska, gdzie wojskowy zwrócił uwagę na naszą Insta360 na uchwycie. Myślał, że nagrywamy. Pokazaliśmy, że kamera jest wyłączona. (Na marginesie: w Emiratach lepiej nie filmować posterunków, infrastruktury i ludzi w mundurach — po co sobie dokładać problemów).
Za granicą prosto do Ghiyathi. Asfalt gładki jak stół – dosłownie, bo na autostradzie maksymalna dozwolona prędkość to 160 km/h. Ruch niewielki, więc ostatnie kilometry już jechaliśmy po zmroku.
- ⌚️ Czas jazdy: 8 godzin 31 minut;
- 🛣️ Dystans: 706 km;
- 🏍️ Średnia prędkość: 101 km/h
Jedziemy do Omanu
W Emiratach nie rozkręcamy się turystycznie — to tylko przystanek na sen, prysznic i reset głowy przed finałem trasy. A poza tym to już byliśmy tutaj nie raz, zajrzyjcie sobie przy okazji co można zwiedzić w Abu Dhabi, Szardży czy Dubaju 😃 Teoretycznie mogliśmy cisnąć przez Empty Quarter (Rub’ al Khali), ale nie przy tej pogodzie i bez dobrego rozeznania. To „puste ćwiartko” to gigantyczne morze piasku: największa piaszczysta pustynia świata. Latem potrafi tam przygrzać do poziomu „czy mógłbym Cię prosić o przykręcenie tego kaloryfera?”.
Do tego dochodzi proza życia: nie znałem tej drogi na tyle, żeby w nią wchodzić bez zaplecza, a miejsc do spania i tankowania po drodze brak (chociaż chyba jest… jedna). Po tylu kilometrach złapaliśmy też „kopa od wygodnictwa” — czyli zwyczajną mądrość, że czasem lepiej pojechać pewnym wariantem i dojechać w jednym kawałku. Kartek w Carnet de Passages nam nie brakowało, więc obraliśmy trasę przez Emiraty. Na Empty Quarter może przyjdzie czas — kiedyś, z chłodniejszą pogodą i lepszym planem. 😉
A teraz finał: ostatnia część naszego pamiętnika — wjazd do Omanu, pierwsze kilometry, góry, zatoka i to uczucie, że domykamy pętlę. Wskakuj tutaj i jedziemy dalej: Część 6 – Oman: finał wyprawy Desert Horizons 2025.