Ten wpis jest również dostępny w języku:
English
Kontynuacja naszego poznawania Iraku
Po Erbilu czas było jechać dalej na południe. Plan był prosty: wjechać motocyklem do Bagdadu, zobaczyć stolicę „od środka” i sprawdzić, jak naprawdę wygląda tu życie, a nie opierać się tylko nagłówkami w wiadomościach. Wiadomo – w kilka dni nie zweryfikujemy wszystkiego, zwłaszcza tego co przechodził ten kraj latami…
We wrześniu słońce w Iraku nie odpuszcza. Do Bagdadu dobijaliśmy trochę zmęczeni, spoceni i z głową pełną pytań – jak będziemy się tu czuć, jak wygląda miasto, czy faktycznie jest tak ciężkie w odbiorze, jak wielu osobom się wydaje. No i czy jest taka różnica między Federalnym Irakiem, a Kurdystanem.
Ostrzegamy – będzie dużo zdjęć 😁 Chcielibyśmy też na początku podziękować Ambasadzie Iraku w Warszawie za pomoc przy dokumentach do naszego motocykla, ekipie Al Hamraa Insurance za pro-ludzkie podejście do nas oraz wszystkim tym, którzy dorzucili cegiełki do naszej wyprawy!
Gdzie znajduje się Bagdad?
Bagdad to stolica Iraku i największe miasto w kraju. Leży mniej więcej w środku państwa, na równinie przeciętej rzeką Tygrys. To właśnie Tygrys dzieli miasto na dwie główne części: zachodnią Karkh i wschodnią Rusafę. W całej aglomeracji żyje około 7-8 milionów ludzi, co oznacza, że mniej więcej co piąty Irakijczyk mieszka właśnie tutaj.
Historycznie to jedno z najważniejszych miast w tej części świata. Założony w VIII wieku Bagdad był stolicą kalifatu Abbasydów i przez długi czas jednym z największych miast na Ziemi – centrum nauki, handlu i kultury w czasie tzw. złotego wieku islamu. Później dostało się mu od Mongołów, potem przechodził pod różne panowania (m.in. osmańskie), aż w XX wieku stał się stolicą współczesnego Iraku.
W czasach, które już bardziej pamiętamy, nazwa „Bagdad” większości osób kojarzy się głównie z nagłówkami o wojnie: wojna iracko-irańska, pierwsza i druga wojna w Zatoce, inwazja w 2003 roku, zamachy, ISIS. Rzeczywiście, między 2003 a mniej więcej 2017 rokiem miasto przeżyło bardzo ciężki okres – walki, zamachy bombowe, ogromne napięcia na tle religijnym. Generalnie masakra… PR mają idealnie zrobiony przez lata.
I teraz najważniejsze zdanie dla kogoś, kto myśli o podróży: w Bagdadzie nie toczy się już wojna w takim sensie, jaki większość osób ma w głowie. ISIS nie kontroluje terytorium, liczba ataków w porównaniu z latami 2013–2016 mocno spadła, a w raportach bezpieczeństwa Bagdad jest opisywany jako miejsce dużo spokojniejsze niż kiedyś – choć oczywiście wciąż nie jest to poziom „szwajcarskiej sielanki”.
Czy zdarzają się incydenty, zamachy czy polityczne strzelaniny? Niestety, tak – raz na jakiś czas pojawia się informacja o wybuchu czy starciach, głównie skoncentrowanych w obszarze politycznym (w ostatnim czasie doszło do zamachu na jednego polityka w październiku 2025). Ale to są pojedyncze wydarzenia, a nie otwarty front, który codziennie rozwala miasto. I co ważne – nie są to rzeczy skoncentrowane na podróżnikach.
Życie tu tętni jak w każdym większym mieście: można iść na kawkę, zjeść coś w pobliskiej restauracji, zamówić Careema żeby podjechać na drugi koniec miasta. Bezpieczeństwo dalej trzeba brać na serio, o tym jeszcze napiszemy w osobnej sekcji, ale bardzo ważne jest jedno: to nie jest już miasto w środku pełnoskalowej wojny, tylko stolica kraju, która powoli ogarnia się po bardzo trudnych latach. Problem w tym, że polityka w tym wszystkim Irakowi nie pomaga…
Jak dojechać do Bagdadu?
Zanim ktokolwiek zacznie ustawiać w wyszukiwarce „loty do Bagdadu”, warto zrobić mały krok w tył i sprawdzić aktualne komunikaty swojego MSZ. Na moment pisania tego tekstu polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wprost odradza wszelkie podróże do Iraku – w tym do prowincji Bagdad i całego Regionu Kurdystanu.
To, co opisujemy poniżej, nie jest więc zachętą w stylu „wpadajcie, jest super”, tylko suchym pokazaniem, jak technicznie można tu dotrzeć – i jak zrobiliśmy to my.
Przyjechaliśmy motocyklem z Polski
Bagdad był jednym z etapów dłuższej trasy: jechaliśmy z Polski do Omanu, na naszym BMW R1250GS. Sam Irak długo stał pod znakiem zapytania. Wiecie… ogromna ciekawość. Planowanie wyjazdu rozpoczęliśmy już rok wcześniej, z racji organizacji dokumentów do motocykla (jest w leasingu, więc z samym dowodem rejestracyjnym nie pojedziemy – potrzebne jest notarialne upoważnienie) – więc już wtedy zaczęliśmy obserwować sytuację w tym kraju. Aż trafiliśmy na lato 2025 r. i czytamy o rakietach latających między Iranem a Izraelem i zamykanej co chwilę przestrzeni powietrznej w regionie. Na szczęście przed naszym wyjazdem wszystko się uspokoiło – ale braliśmy pod uwagę plan B pozostania w Turcji lub przetransportowania samolotem naszego motocykla z pominięciem Iraku oraz Kuwejtu.
Nie baliśmy się tego, że „coś walnie prosto w Bagdad”. Bardziej chodziło o to, że Bliski Wschód jest jedną wielką tykającą bombą – i że przy takiej eskalacji konflikt łatwo może się rozlać szerzej. A jadąc motocyklem, który formalnie nie jest nasz tylko leasingodawcy, człowiek z tyłu głowy cały czas ma jedną myśl: fajnie by było z tym pojazdem jeszcze wrócić do domu.
Ostatecznie zdecydowaliśmy, że wchodzimy w ten scenariusz „na serio”, ale świadomie. Do Iraku wjechaliśmy od strony Turcji przez przejście Ibrahim Khalil / Habur – to samo, którym wcześniej wpadliśmy do irackiego Kurdystanu. Stamtąd trzymaliśmy się głównej drogi w kierunku Erbilu, a potem dalej na południe, w stronę Bagdadu. Po drodze kilka checkpointów na głównej trasie, standardowe kontrole dokumentów.
Przelot samolotem
Jeśli nie planujecie przyjeżdżać tu własnym sprzętem, są w praktyce dwie główne opcje: samolot i transport lądowy.
Bagdad obsługuje jedno główne lotnisko – Baghdad International Airport (BGW), położone na zachód od miasta. To największe lotnisko w kraju, działające jako cywilno-wojskowe i będące hubem m.in. dla Iraqi Airways, FlyBaghdad i UR Airlines.
Na koniec 2025 roku lata tu około 18–20 linii lotniczych, z mniej więcej 30–33 kierunków: przede wszystkim z Bliskiego Wschodu, ale też z regionu (Turcja, Iran, Indie). W rozkładach znajdziecie takie nazwy jak Turkish Airlines, Pegasus, Qatar Airways, Emirates, flydubai, EgyptAir i oczywiście irackich przewoźników.
Jeśli chodzi o Europę to bezpośrednich lotów z Unii Europejskiej do Bagdadu po prostu nie było – zamiast tego np. WizzAir wolał latać do Erbilu.
To zaczyna się zmieniać. Pod koniec 2025 roku Aegean Airlines zapowiedziały uruchomienie pierwszej bezpośredniej trasy z Europy do Bagdadu – z Aten, z początkiem lotów planowanym na 16 grudnia 2025 roku. Grecki minister spraw zagranicznych wprost mówił, że to sygnał rosnącego zaufania do stabilności Iraku. Na razie mówimy jednak o jednej linii i jednej trasie, nie o siatce jak do popularnych kierunków wakacyjnych.
Na miejscu trzeba się nastawić na taksówki lub prywatny transport – klasycznej, miejskiej komunikacji lotnisko-centrum w stylu „pociąg lotniskowy co 15 minut” tutaj po prostu nie ma.
Autokary lokalnych przewoźników
Druga opcja to ląd. Jeśli ktoś nie ma własnego auta ani motocykla, ale woli drogę niż samolot, istnieją międzynarodowe autobusy do Bagdadu, przede wszystkim z Turcji. W tureckich wyszukiwarkach biletów (np. Obilet) można znaleźć kursy na trasie Stambuł – Bagdad, realizowane przez lokalnych przewoźników. Są to długie, wielogodzinne przejazdy, a oferta potrafi się zmieniać w zależności od sytuacji politycznej i popytu.
Poza Turcją funkcjonują też połączenia z innych sąsiednich krajów (Jordania, Iran), ale to już zdecydowanie świat lokalnych biur, arabskich rozkładów jazdy na kartce i informacji „z ulicy”. Jeżeli ktoś serio rozważa taki wariant, trzeba liczyć się z tym, że internet nie zawsze pokaże pełen obraz – najlepiej dopytywać na miejscu w dworcach, agencjach i oczywiście sprawdzać na bieżąco kwestie bezpieczeństwa i wiz.
Wizy i dokumenty
Temat wiz do Iraku rozpisaliśmy już na spokojnie w osobnym poradniku – tam jest całe mięso, screeny, linki i krok po kroku co klikać. Tutaj tylko krótkie „must know”, żeby było jasne, dlaczego w ogóle Bagdad = inny poziom formalności niż sam Kurdystan.
Na dzień pisania tego tekstu wygląda to tak:
- Irak ma nowy system e-visa dla obcokrajowców.
- Od 1 marca 2025 r. znika dla nas klasyczne „visa on arrival” – trzeba mieć wizę załatwioną wcześniej przez oficjalny portal e-visa.
- To co potrzebujemy do odbycia podróży to: paszport ważny co najmniej 6 miesięcy od planowanego wyjazdu z Iraku, zatwierdzona e-wiza (federalna) wygenerowana z systemu (wydrukowana, nie z telefonu), w razie czego rezerwacja noclegu i plan podróży, bo mogą o to zapytać przy wjeździe.
Irak jest podzielony politycznie na:
- tzw. Federalny Irak – zarządzany z Bagdadu, obejmuje m.in. Bagdad, Basrę, Mosul (prowincja Niniwa) i południe kraju,
- Region Kurdystanu – autonomiczny twór na północy, z własnym rządem w Erbilu (to cztery prowincje: Erbil, Duhok, Sulajmanijja, Halabdża).
Do tego dochodzą dwa równoległe systemy wizowe:
- Wiza federalna (cały Irak): To ta, którą ogarnia się przez iracki rządowy system e-visa. Jest ważna na cały kraj – można z nią legalnie być zarówno w Bagdadzie, jak i w Kurdystanie. Jeśli planujecie łączyć Erbil z Mosulem, Bagdadem czy południem Iraku – to zalecamy skorzystanie z tej opcji.
- Wiza kurdyjska (tylko Region Kurdystanu): Region Kurdystanu ma własny portal wizowy i swoje zasady. Wiza wydana przez KRG jest ważna wyłącznie na terenie Regionu Kurdystanu.
Warunki drogowe i formalności przy pojeździe
Ogólny obraz dróg w Iraku (asfalt, styl jazdy, czego się spodziewać między miastami) opisaliśmy już w osobnym poradniku – i to, co tam piszemy, w pełni dotyczy też Bagdadu i federalnej części kraju. Tutaj skupimy się na tym, co jest specyficzne właśnie dla stolicy i okolic.
Korki, remonty i walka o wyjazd z miasta
Bagdad to ponad 7 milionów ludzi i miasto, które od lat jest jednym z najbardziej zakorkowanych w regionie. Transport opiera się praktycznie wyłącznie na drogach – bez metra, bez sensownego systemu kolejowego wewnątrz miasta.
Do tego dochodzą remonty i duże projekty typu nowe ring roads, wiadukty, przebudowy skrzyżowań, które teoretycznie mają w przyszłości pomóc, ale tu i teraz potrafią kompletnie zablokować obrzeża miasta.
Wyjazd z Bagdadu autem czy motocyklem potrafi być po prostu męczący. Dla nas był to jeden z bardziej wyczerpujących fragmentów – dużo stania w upale, szarpane ruszanie, kierowcy przeciskający się każdym możliwym pasem, klaksony. Zostawcie sobie delikatny zapas czasu, nie planujcie „romantycznego zachodu słońca 300 km dalej” tego samego dnia, jeśli najpierw musicie się wydostać z miasta.
Fotoradary i kamery
Przez wiele lat Irak (poza Kurdystanem) był raczej „wolną amerykanką” jeśli chodzi o egzekwowanie prędkości. To się właśnie zmienia i Bagdad jest poligonem doświadczalnym. W lipcu 2025 roku w stolicy uruchomiono po raz pierwszy system inteligentnych kamer i radarów – najpierw na kilku głównych skrzyżowaniach i drogach, w pierwszych 24 godzinach zarejestrował ok. 10 000 wykroczeń. Plan jest taki, żeby stopniowo pokryć kamerami całe miasto, a potem rozszerzyć system na resztę kraju.
Karta SIM
W poprzednim wpisie na temat Erbilu pisaliśmy, że na cały Irak ogarnęliśmy temat internetu raz, a dobrze – wzięliśmy fizyczną kartę Zain w salonie w Erbilu. Nasz pakiet 10 GB kosztował wtedy mniej więcej 50 zł i nie mieliśmy żadnych problemów z tym operatorem. Zasięg obejmował nawet jeszcze kawałek granicy z Kuwejtem.
Na miejscu działa trzech głównych operatorów komórkowych:
- Zain Iraq: największy gracz, z siedzibą w Bagadzie. Według danych branżowych pokrywa około 97 procent populacji Iraku,
- Asiacell,
- Korek Telecom: mocno obecny szczególnie w Regionie Kurdystanu.
W teorii cała trójka ma krajowy zasięg 4G, ale w praktyce jeszcze przed zakupem karty czytaliśmy, że w kurdyjskich miastach lepiej zasięgiem oraz prędkościami wypadał Korek/Asiacell, a na południu i w okolicach Bagdadu dobrze radził sobie Zain.
Karty SIM w Iraku u każdego operatora są rejestrowane, przy zakupie pokazujesz paszport, sprzedawca wpisuje dane do systemu.
Przed przyjazdem do kraju korzystaliśmy też z taniej eSIM-ki „na dojazd”, tylko po to, żeby mieć mapy. Technicznie eSIMy od różnych sprzedawców działają tutaj – lokalni operatorzy powoli wprowadzają go głównie dla klientów abonamentowych, a dla turystów jest cała chmara dostawców typu Airalo itp. Tylko jest jeden haczyk – naszym subiektywnym zdaniem – kwoty proponowanych abonamentów od zagranicznych sprzedawców są totalnie odklejone od rzeczywistości, względem tego ile realnie dostęp do Internetu tutaj kosztuje.
Nasz hotel w Bagdadzie
Zatrzymaliśmy się w Noor Land Hotel. Za pokój płaciliśmy jakieś 100 dolarów za noc, ze śniadaniem w cenie. Hotel stoi w okolicach Karady, przy jednej z głównych ulic – okolica raczej „cywilizowana”: sklepy, knajpki, normalny miejski ruch, a nie atmosfera betonowego bunkra. W środku standard spokojnie na poziomie sensownych czterech gwiazdek: czysto, ogarnięta obsługa, lobby jak w normalnym miejskim hotelu, nie w „strefie wojennej”.
Przed wejściem stoi ochrona, ale to w Bagdadzie absolutna norma – raczej element krajobrazu niż powód do stresu. Motocykl bez problemu zostawiliśmy przy hotelu.
Jedyny poważniejszy minus: agregat prądotwórczy pod naszym oknem. W Bagdadzie przerwy w dostawach prądu to codzienność – Irak od lat nie jest w stanie zapewnić stabilnej sieci energetycznej, więc większość hoteli, sklepów, szkół i zwykłych bloków ratuje się prywatnymi generatorami.
Efekt jest taki, że gdy publiczny prąd pada, agregat odpala się automatycznie. W dzień to po prostu hałas w tle. W nocy, przy otwartym oknie, dochodzą do tego spaliny. My ostatecznie spaliśmy przy zamkniętym oknie i delikatnie ustawionej klimie – inaczej nie było mowy o sensownym śnie.
Za hotel płaciliśmy gotówką w dolarach. Teoretycznie można było zapłacić kartą, ale od razu padł temat prowizji – i to też jest coś, z czym trzeba się liczyć w Iraku. Tutaj nikt nie bawi się w unijne zasady typu „obiekt nie może przerzucać kosztu operatora na klienta”.
Jeśli chodzi o bazę hotelową w Bagdadzie ogólnie – nie ma tego dużo. Booking czy Agoda pokazują raptem kilkadziesiąt obiektów w całym mieście, z czego kilka ma mocno srogie ceny jak na lokalne realia (kilkaset dolarów za noc w topowych hotelach typu Babylon Rotana czy podobne).
Jeżeli szukasz noclegu w Bagdadzie, to najczęściej przewijają się trzy rejony:
- Karrada: jedna z bardziej ogarniętych dzielnic, sporo sklepów, restauracji i kilka hoteli różnego standardu,
- Jadriya: droższa, bardziej „zielona” część miasta nad Tygrysem, z kilkoma większymi hotelami w okolicach Green Zone,
- okolice centrum / Firdos Square i głównych ulic: trochę starsze obiekty, ale za to bliżej klasycznych miejskich klimatów.
Jedzenie w Bagdadzie
W Bagdadzie nie robiliśmy kulinarnych pielgrzymek od lokalu do lokalu. Prawda jest dużo prostsza: większość jedzenia zamawialiśmy z Talabata i głównie wjeżdżała shawarma. Przy tej pogodzie, po całym dniu ogarniania miasta, wizji wychodzenia „jeszcze gdzieś na kolację” po prostu nam się odechciewało. Talabat w Iraku działa normalnie – jak Glovo czy Uber Eats, tylko w lokalnej wersji. Wpisujesz swój adres, wybierasz shawarmę, kebab, pizzę albo co tam chcesz, płacisz i czekasz, aż ktoś wniesie to do lobby.
Jeśli chodzi o kawiarnie, to możemy z czystym sumieniem polecić Zaza Café. Nie przeraźcie się wieczorem jej lokalizacją – my pierwszy raz jak tam przyjechaliśmy i zobaczyliśmy klimat Al Rasheed Street, to mocno wystraszeni byliśmy 🤣
Co jedzą ludzie w Bagdadzie?
Iracka kuchnia opiera się na kilku stałych filarach: ryż, mięso (głównie jagnięcina i kurczak), warzywa i pieczywo. Bardzo charakterystyczny jest ryż – często odmiana timman anbar – gotowany tak, żeby był sypki, z chrupiącą „skórką” na dnie garnka (hikakeh), którą traktuje się jak rarytas.
Do tego dochodzą:
- dolma – warzywa nadziewane ryżem i mięsem, duszone długo w sosie,
- kubba/kubbe – kulki albo „półksiężyce” z mielonego mięsa i bulguru lub ryżu,
- gulasze typu fasolia (biała fasola z mięsem), różne zupy z soczewicą, pszenicą, drobiem,
- klasyki jak biryani w irackiej wersji, maqluba (odwracany garnek z ryżem, mięsem i warzywami).
Bagdad ma też swoją gwiazdę numer jeden: masgouf. To słynna iracka ryba z ognia – najczęściej karp z Tygrysu lub Eufratu, nacinany, rozkładany „na motyla”, marynowany i powoli pieczony przy ogniu z drewna. Historycznie to właśnie Bagdad (i ogólnie środkowy Irak) rozsławił masgouf jako „narodowe danie”.
Wymiana gotówki w kantorze czy wypłata z bankomatu?
Do Iraku wjeżdżaliśmy z dosyć skromnym „buforem”, bo 600 dolarów w gotówce. Część z tego poszła już w Kurdystanie, bo tam nocleg mieliśmy z opcją płatności wyłącznie gotówką (co przypomniało mi się, jak już staliśmy przy recepcji…). W Bagdadzie historia się powtórzyła: hotel też chciał dolary do ręki, więc naturalne pytanie brzmiało: dobra, to gdzie tu wyciągnąć kasę z karty (tak na wszelki wypadek)?
Jeśli czytaliście wpis o Erbilu, to wiecie już, że z irackimi bankomatami i europejskimi kartami bywa… różnie. Technicznie bankomat może mieć logo Visa/Mastercard, ale to wcale nie znaczy, że nasza karta z Polski przejdzie. U nas na ulicy większość „zwykłych” bankomatów przy lokalnych bankach po prostu odrzucała transakcje.
Możemy spokojnie polecić Bank of Baghdad – ich bankomaty w centrach handlowych były jedynymi, z którymi nasze karty dogadały się bez fochów.
Jeśli chodzi o wymianę dolarów – zdecydowanie polecamy klasyczne kantory. Na mieście Irak żyje głównie gotówką:
- w galeriach handlowych często zapłacicie kartą (sklepy, część restauracji),
- za pralnię, mniejsze knajpy, taksówki (bezpośrednio u kierowcy), drobne usługi – wjeżdża prawie wyłącznie gotówka,
- w hotelach bardzo często akceptują dolary, ale jak chcecie płacić kartą, to pada hasło „dodatkowa prowizja”.
Przy kursach, które mieliśmy na miejscu, wymiana 100 USD w kantorze dawała nam ok. 143 250 dinarów. Dla porównania – wyciągnięcie równowartości 100 USD z bankomatu kartą (Revolut) po kursie z aplikacji, plus 5 000 IQD prowizji bankomatu, kończyło się kwotą w okolicach 130 000 IQD. Czyli mniej zaokrąglając 10% gorzej niż przy zwykłej wymianie dolarów na mieście.
Bezpieczeństwo
Zacznijmy od tego, co najważniejsze: wszystkie oficjalne źródła – polskie MSZ, Brytyjczycy, Kanadyjczycy, Amerykanie – wciąż oficjalnie odradzają podróże do Iraku, a w szczególności do Bagdadu i środkowej/południowej części kraju. W komunikatach przewijają się te same hasła: ryzyko ataków terrorystycznych, porwań, napięć politycznych, ostrzałów rakietowych i ogólnie „nieprzewidywalna sytuacja bezpieczeństwa”.
Z drugiej strony – coraz więcej podróżników pisze (w tym i my), że na miejscu czuli się zaskakująco normalnie. W relacjach przewija się podobny obraz: masa checkpointów, dużo karabinów w przestrzeni publicznej, ale codzienne życie toczy się swoim rytmem i przy zachowaniu rozsądku da się zwiedzać, jeździć do Babilonu czy Nadżafu.
Zielona Strefa (Green Zone) – serce politycznego Bagdadu
W kontekście bezpieczeństwa nie da się pominąć Green Zone. To ten słynny, mocno ufortyfikowany kawałek Bagdadu po zachodniej stronie Tygrysu (dzielnica Karkh), gdzie mieszczą się budynki rządowe, parlament, część ministerstw, ambasady i dawne pałace Saddama. Przez lata była to praktycznie osobna „twierdza w mieście” – wysokie mury, drut, zakaz wjazdu dla zwykłych Irakijczyków.
Od kilku lat strefa jest stopniowo otwierana dla ruchu drogowego – w 2018 i później w 2023 roku władze zaczęły zdejmować część blokad i otwierać ważne ulice, żeby rozładować korki. Samochody osobowe mogą przejechać przez wybrane odcinki Green Zone, ale nadal jest to obszar z bardzo silną obecnością wojska i służb, z dodatkowymi kontrolami, zakazem zatrzymywania się w wielu miejscach i jasnym komunikatem: przejeżdżasz, a nie „zwiedzasz”.
Fotografowanie i „co mam w tle?”
W całym Iraku – a w Bagdadzie szczególnie – obowiązuje jedna żelazna zasada: nie fotografujemy bez zgody wojska, policji, checkpointów, budynków ministerstw, baz, posterunków ani niczego, co „wygląda militarnie”.
To nie jest przesada. Rządowe poradniki dla podróżnych wprost ostrzegają, że robienie zdjęć infrastruktury wojskowej może skończyć się zatrzymaniem, przesłuchaniem i poważnymi problemami.
Problem jest taki, że w Bagdadzie obiekty wojskowe i rządowe są często „wplecione” w normalne miasto – obok ładnego meczetu potrafi stać budynek służb, a za rogiem masz posterunek. W praktyce: zanim wciśniesz spust migawki, ogarnij, co masz w tle.
Checkpointy
Checkpointy są stałym elementem irackiego krajobrazu. Są wszędzie, na głównych drogach, przy wjazdach do miast, w pobliżu ważnych obiektów.
Jak to wygląda z perspektywy podróżnika:
- przy wjeździe do Bagdadu przejeżdża się przez kilka warstw kontroli – te zewnętrzne tworzą coś w rodzaju „pierścienia bezpieczeństwa” wokół miasta,
- w samym mieście checkpointy stoją na większych skrzyżowaniach, mostach, w strategicznych punktach,
- jadąc z Bagdadu do Babilonu, też miniecie kilka kontroli – w tym jedną większą, „bramę” do regionu; na motocyklu budziliśmy trochę większą ciekawość niż standardowy bus.
W oficjalnych ostrzeżeniach pojawia się jeszcze jeden ważny wątek: zdarzały się przypadki fałszywych checkpointów, wykorzystywanych do napadów czy porwań. To bardziej dotyczy odleglejszych tras i nocnych przejazdów, ale warto mieć to z tyłu głowy – dlatego większość rządów wręcz odradza poruszanie się po kraju po zmroku.
Jak się zachowywać przy służbach?
Iracki system bezpieczeństwa jest wielowarstwowy i trochę skomplikowany. Oficjalne raporty wymieniają w ramach tzw. Iraqi Security Forces m.in.: Iraqi Army – regularne wojsko, Federal Police – coś w rodzaju „policji o podwyższonej mocy”, różne jednostki szybkiego reagowania i policję lokalną, służby graniczne, oraz Counter Terrorism Service.
Do tego dochodzą Popular Mobilization Forces (Hashd al-Shaabi) – parasol dla różnych milicji, które wyrosły podczas wojny z ISIS, a potem zostały częściowo włączone w państwowy system, ale zachowały sporą autonomię, wpływy polityczne i kontrolę nad częścią checkpointów w niektórych regionach.
Tu naprawdę najlepiej sprawdza się zasada: spokojnie, normalnie, bez kombinowania – a potem… bardzo często robi się wręcz miło.
U nas prawie każdy checkpoint wyglądał podobnie: najpierw poważne miny, kontrolne spojrzenie, klasyczne „where are you from?”. W momencie, kiedy wychodziło, że jesteśmy podróżnikami z Polski, jadącymi motocyklem do Omanu, atmosfera zmieniała się o 180 stopni. Funkcjonariusze byli PRZECIEKAWI: pytania o trasę, motocykl, ile to ma koni, skąd jesteśmy, czy nam się tu podoba.
I teraz najlepsze: bardzo często kończyło się na podarunkach. Dostawaliśmy wodę, napoje, czasem słodycze – od wojska, od policji, od ludzi stojących przy checkpointach. Ten obraz Iraku kompletnie nie pasuje do tego, co widzi się w telewizji, ale tak to wyglądało u nas.
Klimat i warunki pogodowe
Bagdad to klimat pustynny w wersji „pełen pakiet”. Rocznie spada tu około 150 mm deszczu i prawie wszystko koncentruje się między listopadem a marcem. Od czerwca do września deszcz praktycznie nie istnieje.
We wrześniu, kiedy tu byliśmy, była po prostu lampa fest. Średnie temperatury w tym miesiącu to okolice 40–43°C w ciągu dnia i 25–27°C w nocy. W praktyce oznacza to, że o 10:00 rano jest już gorąco, a po południu asfalt zaczyna zamieniać się w patelnię. Dla motocyklisty w pełnym ubraniu ochronnym to jest poziom „każdy postój w cieniu jest świętem”.
Zimą Bagdad jest dużo łagodniejszy: w miesiącach typu styczeń-luty dzienne temperatury zwykle kręcą się w okolicach 15-20°C, noce potrafią spaść w okolice kilku stopni, ale to dalej nie są „mrozy jak w Polsce”. Deszcz – jeśli już – trafia się właśnie wtedy, w krótkich, intensywnych epizodach.
Co warto zobaczyć w Bagdadzie i okolicach
W Bagdadzie mieliśmy raptem cztery dni, więc nie będziemy udawać, że „odhaczyliśmy” całe miasto i okolice. Udało nam się zobaczyć kilka miejsc, które dają już jakiś obraz stolicy, ale na pewno nie wszystko, co Bagdad ma do zaoferowania. 👉 Dlatego przygotowaliśmy osobny artykuł – taki bardziej „krok po kroku” 👈, gdzie dokładnie opisujemy, co zobaczyliśmy, jak tam dojechać, jak się zachować i czego się mniej więcej spodziewać. Zapraszamy do czytania 😉.
Są też miejsca, do których po prostu nie dotarliśmy – czasem przez brak wsparcia lokalsa, czasem dlatego, że coś wciąż nie jest realnie dostępne dla turystów, mimo że wygląda pięknie na zdjęciach w internecie. Nie obrażamy się na to – taki etap. Może Wam, przy innym układzie gwiazd (i checkpointów), uda się zobaczyć więcej niż nam 😄. W każdym razie: jeśli chcecie konkretną listę miejsc w Bagdadzie i wypadów typu Babilon – zajrzyjcie do naszego osobnego przewodnika, tam rozpisujemy to już na spokojnie.
Nasze podsumowanie
Irak to dla nas przede wszystkim ludzie. I to jest coś, co będziemy powtarzać wszędzie i zawsze.
Zanim tu wjechaliśmy, w głowie mieliśmy komentarze znajomych: „zwariowaliście?”, „po co tam w ogóle jechać?”, „przecież tam jest wojna”. Po kilku dniach w Bagdadzie i dalej, w drodze na południe, te wszystkie wyobrażenia kompletnie się rozjechały z rzeczywistością.
W Iraku dostaliśmy tyle dobra, że momentami nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić.
Litrów wody – masa. Na stacjach, przy checkpointach, po prostu od ludzi, którzy widzieli zgrzaną parę na motocyklu. Na jednej stacji paliw ktoś wpakował nam całą miskę fig xDDD, a my akurat byliśmy w trybie „musimy jechać dalej do Kuwejtu” i kombinowaliśmy, jak to ogarnąć, żeby nikogo nie urazić.
Była sytuacja z taksówką, gdzie mieliśmy duży nominał i nie bardzo jak wydać – kierowca w pewnym momencie oznajmił, że „to on zapłaci za nas kurs”. Były zaproszenia na jedzenie i picie, ludzie totalnie podjarani tym, że ktoś z Europy przyjechał tu motocyklem. Funkcjonariusze na checkpointach, którzy od „poważnego spojrzenia” przechodzili do roli kumpli, wciskających nam wodę i słodycze na drogę. Takich momentów moglibyśmy wymienić naprawdę sporo.
Spędziliśmy też pół dnia z przedstawicielami Al Hamraa Insurance – firmy, która ubezpieczała nasz motocykl na cały Irak. To była ciekawa rozmowa: trochę o formalnościach, trochę o tym, jak wygląda życie tutaj, trochę o tym, jak jest w Europie. Fajnie było zobaczyć Irak nie tylko przez pryzmat ulicy, ale też ludzi, którzy ogarniają biznes i patrzą na kraj z perspektywy „tu mieszkamy, tu pracujemy, chcemy, żeby to szło do przodu”.
Czy są minusy? Jasne.
Checkpointy potrafią zmęczyć – ich ilość, to, że trzeba się do tego przyzwyczaić, że co jakiś czas ktoś zatrzymuje, pyta, sprawdza. Do tego dochodzi syf przy drogach: brak sensownej gospodarki śmieciami, plastik walający się wszędzie wzdłuż głównych tras, martwe zwierzęta leżące przy poboczu. Momentami ciężko się na to patrzy. Czy to kwestia edukacji, systemu, pieniędzy – pewnie wszystkiego po trochu.
Mimo tego w żadnym momencie nie czuliśmy realnego zagrożenia. Ani w Bagdadzie, ani dalej, jadąc w stronę Kuwejtu. To kompletnie nie pasuje do reakcji ludzi w Polsce, kiedy mówiliśmy „jedziemy do Iraku”. Jak opowiadamy znajomym, jak to wyglądało naprawdę, większość ma ten sam wyraz twarzy: lekkie niedowierzanie.
Turystyka jest tu w gigantycznych powijakach. Część osób bardzo chce być przewodnikami, pomagać, oprowadzać, ale to jeszcze nie jest kraj typu „gotowy produkt” jak Jordania czy Turcja. I może to nawet dobrze – marzy nam się, żeby masowa turystyka nigdy tu nie dotarła w takim wydaniu, jakie znamy z innych miejsc.
14 września, kiedy ruszaliśmy w stronę Kuwejtu, lampa była przeogromna. Zmęczeni, spoceni, ale z głową pełną zupełnie innych obrazków Iraku, niż mieliśmy przed wyjazdem.
Mamy mieszane wrażenia – zachwyt ludźmi kontra trudna codzienność, drogie wizy, różnica między „bardziej poukładanym” Kurdystanem a federalną częścią kraju. Ale jedno jest pewne: jeśli kiedyś budżet i sytuacja wizowa będzie korzystniejsza, do Iraku byśmy wrócili. Tylko już z innym nastawieniem niż za pierwszym razem.
Cześć. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, za 5 miesięcy z autopsji skonfrontuję powyższy tekst z faktami 🙂 Hotelu innego już nie będę szukać, zanocuję w tym w którym byliście. Motocykl jak rozumiem nocował na chodniku przed hotelem. Nie czuliście dyskomfortu, że nie był na parkingu / w garażu ?
Mam takie pytanie: Czasowo nie będę mógł sobie pozwolić, żeby pojechać do Babilonu i wrócić na następną noc do Bagdadu. Czy realne jest obejrzeć Babilon, Pałac Husseina i tego samego dnia dojechać do Kuwejtu? Jeśli nie, to jest jakieś sensowne miejsce, jeszcze w Iraku przed Kuwejtem, na nocleg? Może odpowiedź na to pytanie będzie w następnym wpisie (?)
Cześć! Dzięki za wiadomość. Tak, motocykl mieliśmy zaparkowany przed hotelem – z resztą ochroniarze potem sobie robili z nami zdjęcia. Nawet jeżeli raz odjechaliśmy i na nasze miejsce zaparkował inny lokalny samochód – to potem szybko organizowali dla nas miejsce, bylebyśmy nie stali na ulicy.
W Erbilu obsługa hotelowa mówiła nam, że takie gorsze motocykle potrafią być łakomym kąskiem – ale dużo droższe już nie. Czyli coś, co w Europie potrafi także każdego spotkać 😉
Czy czasowo wszystko ogarnąć po trasie? Jeżeli nie masz problemów z tym, żeby jechać od rana do wieczora to tak – ale w dużym pośpiechu. Z resztą jak Ci się uda zobaczyć Pałac Husseina – to już połowa sukcesu. Może jakiś lokalny Ci pomoże – nawet za jakieś grosze. Na granicy iracko-kuwejckiej raczej nie będziesz stać więcej niż łącznie 2h – tylko uważaj tam na fixerów po stronie irackiej, namolni są. Obczaiłem do której budki należy iść, ale goście w takich ubraniach roboczych za porady będą chcieli gotówkę. Po stronie kuwejckiej nie ma takich cyrków.
Jak nie chcesz wszystkiego w pośpiechu robić, to raczej bym szukał noclegu w Basrze – bo stąd wtedy już rzut beretem do granicy.
Dzięki za odpowiedź. Mam wprawę w przeganianiu fixerów. Jeśli czuję że dam radę na granicy, przeganiam. Tylko do Iranu, jak do tej pory skorzystałem z usługi 🙂 W Basrze nocowaliście?
Nie, w Basrze nie spaliśmy – raz, że napięty terminowo wyjazd, jak plandeka na Żuku. Dwa – nie było sensu spać i nic nie zobaczyć tutaj w regionie. Chociaż i tak trasa była ciężka, bo Jadzia doznała objawów przegrzania – więc czym szybciej też chcieliśmy być już w Kuwejcie (gdyby zaszła mega pilna potrzeba skorzystania ze szpitala).
Pozdr, Filip 🙂