Vietnam, Ho Chi Minh Article cover Vietnam, Ho Chi Minh Article cover

Wietnam – Ale Sajgon w Ho Chi Minh! Początek przygody, część 1

Początek naszej przygody w Ho Chi Minh – zwiedzamy zabytki, próbujemy lokalnych smaków i poznajemy życie tego tętniącego energią miasta!

This post is also available in: Language: EnglishEnglish

Spis treści

Cześć! 👋

Tym razem zabieramy Was do 🇻🇳 Wietnamu, a dokładniej do Ho Chi Minh City – miasta, od którego rozpoczęliśmy naszą podróż w listopadzie 2023 roku. Spędziliśmy w Wietnamie prawie miesiąc, starając się zobaczyć jak najwięcej, ale bez gonienia na złamanie karku. Naszym celem było poznać ten kraj takim, jaki jest naprawdę – bez koloryzowania i nadmiernego planowania.

Ten wpis to też podsumowanie ostatnich miesięcy na blogu. W końcu zebraliśmy wszystkie informacje, żeby móc się nimi z Wami podzielić – szczerze i bez upiększania, ale za to z praktycznymi poradami, które mogą się przydać podczas Waszych własnych podróży.

Nasza relacja z Wietnamu została podzielona na pięć części, żeby łatwiej było ogarnąć wszystkie miejsca, które odwiedziliśmy. Na początek skupimy się na Ho Chi Minh, które przywitało nas chaosem, ulicznym gwarem i niepowtarzalnym klimatem. To tutaj stawialiśmy pierwsze kroki na wietnamskiej ziemi i uczyliśmy się, jak odnaleźć się w tym nowym świecie.

Będzie o zabytkach, jedzeniu, wrażeniach z ulicznego ruchu i o tym, co nas zaskoczyło. Zapraszamy do lektury!

Procedury i wymagania

Przed wjazdem do Wietnamu konieczne jest uzyskanie wizy. Proces ten można zrealizować wygodnie przez internet, korzystając z oficjalnej strony rządowej https://evisa.gov.vn. Warto pamiętać, że wnioski wizowe należy składać wyłącznie za pośrednictwem oficjalnych źródeł, aby uniknąć potencjalnych oszustw lub dodatkowych opłat narzucanych przez pośredników.

Zaleca się jednak, aby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę, ponieważ proces rozpatrywania wniosku może zająć od 3 do 5 dni roboczych.

Ważne jest, aby wszystkie informacje były zgodne z dokumentem tożsamości, ponieważ nawet drobne błędy mogą skutkować odrzuceniem wniosku lub problemami przy przekraczaniu granicy. Koszt wizy wynosi 25 USD dla jednokrotnego wjazdu oraz 50 USD dla wizy wielokrotnego wjazdu. Opłata dokonywana jest online w trakcie składania wniosku.

Jak dostaliśmy się do Wietnamu?

Nasza podróż do Wietnamu nie była bezpośrednia i wymagała kilku przesiadek. Choć taka opcja może być męcząca, to pozwoliła nam zaoszczędzić sporo pieniędzy, które później mogliśmy przeznaczyć na zwiedzanie.

Wylot z Warszawy

Bilety na naszą podróż do Azji zakupiliśmy w promocji na stronie Turkish Airlines. Początkowo planowaliśmy wylot z Krakowa do Kuala Lumpur, ale po drobnych zmianach w terminach lotów udało nam się bez dodatkowych kosztów przebookować bilety na trasę z Warszawy, z przesiadką w Stambule. Całość kosztowała nas około 2300 zł za osobę, wliczając w to bagaż rejestrowany.

Ze względu na to, że naszą finalną destynacją z Turkish Airlines była Malezja, obowiązywały nas również malezyjskie zasady wizowe. To była dodatkowa rzecz, którą musieliśmy uwzględnić, planując całą podróż.

Sam wylot z Warszawy przebiegł bezproblemowo. Lecieliśmy wąskokadłubowym samolotem, który wyglądał, jakby dopiero co przeszedł modernizację. Wnętrze było nowoczesne, czyste i naprawdę dobrze się prezentowało. Lot trwał około 2,5 godziny, więc był dość krótki, ale wystarczający, żeby się nieco zrelaksować przed dalszym etapem podróży.

Tranzyt w Stambule i przelot do Kuala Lumpur

Po przylocie do Stambułu mieliśmy około czterogodzinną przerwę przed kolejnym lotem. Wykorzystaliśmy ten czas na posiłek i kawę w Starbucksie, przygotowując się do dalszej podróży.

Lotnisko w Stambule, otwarte w 2018 roku, jest jednym z największych na świecie, z początkową przepustowością 90 milionów pasażerów rocznie, z planami rozbudowy do 200 milionów. Jego nowoczesna infrastruktura i rozległe przestrzenie mogą przypominać długie spacery po lotnisku w Dubaju (DXB).

Lot z Stambułu do Kuala Lumpur trwa około 10 godzin i 5 minut. Większość tego czasu spędziliśmy na odpoczynku, oglądając kilka odcinków serialu “Ostry dyżur”. Dzięki temu podróż minęła nam szybko i komfortowo.

Kawa na lotnisku i przesiadka w Malezji

Mimo zmęczenia, byłem trochę podjarany, że wpadnie kolejna pieczątka do paszportu – nawet jeśli tylko na chwilę. Takie rzeczy zawsze fajnie wyglądają.

Kolejka do kontroli paszportowej chwilę trwała, ale wszystko poszło sprawnie. Funkcjonariusz zapytał o cel wizyty i czas pobytu. Poinformowaliśmy, że jesteśmy tutaj tylko na kilka godzin, bo czeka nas dalszy lot do Wietnamu. Paszporty sprawdzone, pieczątka wbita – można było ruszać dalej.

Mieliśmy chwilę na kawę i jedzenie, zanim zaczęliśmy ogarniać bagaże. Ponieważ lot do Ho Chi Minh City realizowaliśmy innym przewoźnikiem – liniami VietJet Air – musieliśmy opuścić strefę tranzytową, odebrać bagaże i nadać je jeszcze raz.

Przy okazji zaliczyliśmy mały stres. Pomyliłem kolejność imion i nazwisk przy rezerwacji biletów. Obsługa VietJet Air chciała za poprawkę… 50 USD. Uznaliśmy, że zaryzykujemy. Przy odprawie nikt nie zwrócił uwagi na dane, więc obyło się bez problemów.

To też lekcja – sprawdzajcie bilety dwa razy, bo stres zupełnie nie był tego wart. Lot do HCMC zleciał nam błyskawicznie – po starcie totalnie odpadliśmy i obudziliśmy się dopiero na lądowaniu. Ale o tym, co działo się dalej, opowiemy już w kolejnej części.

Dolecieliśmy do Ho Chi Minh City

Zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Po odprawie weszliśmy na pokład i zanim samolot zdążył dobrze wystartować, oboje już spaliśmy.

Po długiej podróży w końcu wylądowaliśmy w Wietnamie. Z samolotu nie wychodziliśmy przez rękaw, tylko zostaliśmy przetransportowani do terminala autobusem. Kontrola graniczna przebiegła sprawnie – wizy zostały sprawdzone bez żadnych problemów, więc szybko mogliśmy przejść dalej.

Z transportem miejskim w HCMC bywa różnie. Trochę specyficznie działa tutaj komunikacja, a z walizkami nie uśmiechało nam się pokonywać większych odległości pieszo. Zwłaszcza że chodniki bywają wąskie, zatłoczone albo po prostu urywają się w najmniej spodziewanym momencie.

Postanowiliśmy więc zamówić Graba – to taki azjatycki odpowiednik Ubera, który działa tu bardzo sprawnie. Aplikacja pozwala szybko zamówić przejazd, a płatność odbywa się bezgotówkowo – wystarczy podpiąć kartę.

Warunki drogowe

No cóż – od razu można powiedzieć, że tutaj na drogach jest inaczej. I to zdecydowanie inaczej. Jeśli spodziewacie się porządku jak w Europie albo czegoś na kształt chaosu znanego z Bliskiego Wschodu, to… nie. Wietnam ma swój własny styl poruszania się po drogach, który na pierwszy rzut oka może wydawać się kompletnym szaleństwem.

Postaramy się jednak trochę to rozjaśnić i opisać, jak wygląda codzienność na ulicach Ho Chi Minh, żebyście mogli się do tego przygotować – albo przynajmniej psychicznie nastawić.

Zacznijmy więc od tego, co najbardziej rzuca się w oczy – ruch uliczny, skutery, klaksony i zasady, które nie zawsze przypominają te z podręczników do nauki jazdy.

Wynajem samochodu w Wietnamie

Jeśli zastanawiacie się nad wynajmem samochodu w Wietnamie, to od razu powiem – da się, ale trzeba być na to naprawdę dobrze przygotowanym. To nie jest miejsce dla kierowców bez doświadczenia, zwłaszcza jeśli wcześniej nie jeździliście w azjatyckich realiach drogowych.

Większość wypożyczalni samochodów oferuje pojazdy głównie z kierowcą. Wietnamczycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że tutejsze drogi potrafią być wyzwaniem, dlatego częściej proponują opcję wynajmu auta z szoferem, który ogarnia lokalne przepisy – albo ich brak.

Są jednak wypożyczalnie, które udostępniają samochody bez kierowcy. Żeby taki wynająć, potrzebujecie 🪪 międzynarodowego prawa jazdy (IDP) zgodnego z Konwencją Wiedeńską z 1968 roku lub musielibyście wyrobić tymczasowe wietnamskie prawo jazdy.

Czy warto? Jeśli nie macie doświadczenia w jeździe w trudnych warunkach albo po prostu nie lubicie stresu na drogach, to wynajem samochodu może okazać się większym problemem niż ułatwieniem. My z tego zrezygnowaliśmy, bo po krótkiej analizie stwierdziliśmy, że wygodniej będzie korzystać z innych opcji – o czym więcej w dalszej części wpisu.

Przepisy drogowe i rzeczywistość

Przepisy drogowe w Ho Chi Minh City teoretycznie istnieją – są limity prędkości, znaki drogowe i sygnalizacja świetlna. W praktyce jednak panuje tu zupełnie inny porządek, który działa bardziej na zasadzie wyczucia niż faktycznych zasad.

Ograniczenia prędkości? Na papierze w miastach można jechać 30–40 km/h, a poza nimi do 60 km/h. W rzeczywistości, przy tym całym tłoku skuterów i samochodów, ciężko w ogóle osiągnąć takie prędkości. Kierowcy dostosowują tempo do tego, co dzieje się na drodze, a znaki traktowane są raczej jako sugestia niż obowiązek.

Podobnie jest z parkowaniem. Teoretycznie są jakieś zasady, ale auta często lądują tam, gdzie akurat znajdzie się wolne miejsce – na chodniku, przy krawężniku albo wręcz blokując kawałek pasa ruchu. Nikt się tym zbytnio nie przejmuje.

Jeśli chodzi o sygnalizację świetlną, to też bywa różnie. Czerwone światło? Zależy od sytuacji. Jeśli nie ma policji w pobliżu, wielu kierowców traktuje je bardziej jako sugestię do zwolnienia niż nakaz zatrzymania. Kiedy jednak funkcjonariusze są na miejscu, ruch od razu staje się bardziej uporządkowany.

Piesi na drodze

Dla pieszych również nie jest łatwo. Przejścia dla pieszych niby są, ale przechodzenie przez ulicę często przypomina spacer po torze przeszkód. Trzeba wejść na jezdnię z pewnością siebie i iść płynnym krokiem, licząc, że skutery i samochody ominą nas bez zatrzymywania się. I co ciekawe – zwykle to działa.

Całość może wyglądać chaotycznie, ale ma swój własny rytm, do którego lokalni mieszkańcy są przyzwyczajeni. Dla kogoś z zewnątrz może to być spore wyzwanie, dlatego warto podejść do tego z dużą dozą cierpliwości – lub po prostu zostawić prowadzenie komuś innemu.

Jak przemieszczaliśmy się po mieście?

Mnie taki ruch uliczny już nie straszy – po wcześniejszych podróżach nabrałem trochę doświadczenia, więc zdecydowaliśmy się na dwa dni wynająć skuter. Dla mnie to była codzienność, ale dla Jadzi, która pierwszy raz jechała w ten sposób, było to coś zupełnie nowego. Trochę adrenaliny, trochę zabawy – ogólnie fajna sprawa.

Jeśli planujecie wypożyczyć skuter w Wietnamie, to od razu trzeba powiedzieć – bądźcie czujni. W kolejnym artykule dokładnie opiszemy, jak wynająć skuter i na co zwracać uwagę, ale już teraz kilka kluczowych wskazówek:

  • Nie zostawiajcie paszportu jako zastawu. Zamiast tego lepiej dać kopię dokumentu lub zostawić depozyt w gotówce. Paszport zawsze powinien zostać przy Was.
  • Róbcie zdjęcia i nagrajcie filmik skutera przed wyruszeniem w trasę. Skupcie się na rysach, pęknięciach i innych uszkodzeniach, bo później łatwo o niespodzianki przy zwrocie.
  • Sprawdźcie stan techniczny – światła, klakson i hamulce to absolutna podstawa. Skutery w Wietnamie często są mocno zużyte, więc lepiej od razu zweryfikować, czy wszystko działa.

My trafiliśmy na skuter, który miał problem z elektryką. Kiedy oddawaliśmy go właścicielowi, ten oczywiście próbował zwalić winę na nas, że zwracamy uszkodzonego „rumpla”. Sprawę trzeba było rozwiązać konkretnie, bez nerwów – wyjaśniliśmy, że dostaliśmy skuter w takim stanie i że to jego odpowiedzialność, skoro wypożycza sprzęt w kiepskim stanie. Ostatecznie udało się dogadać, ale było widać, że właściciel nie był zadowolony.

Dlaczego skuter?

Skuter to chyba najszybszy i najwygodniejszy sposób przemieszczania się po HCMC. Taksówki czy Grab są spoko, ale w godzinach szczytu utkniecie w korkach na dłużej. Skuter pozwala przecisnąć się przez każdy zakątek miasta, ale trzeba mieć pewność, że czujecie się pewnie w takim ruchu.

Transport zbiorowy

Komunikacja miejska

Ho Chi Minh City dysponuje rozbudowaną siecią autobusową, obejmującą około 152 linie, które docierają do różnych zakątków miasta i jego przedmieść. Ceny biletów wahają się od 3 000 do 10 000 VND, w zależności od długości trasy, a opłatę uiszcza się zazwyczaj bezpośrednio u kierowcy przy wsiadaniu, najlepiej mając odliczoną kwotę.

Mimo że autobusy są ekonomicznym środkiem transportu, ich jakość i komfort mogą odbiegać od standardów znanych z innych krajów. Pojazdy bywają zatłoczone, zwłaszcza w godzinach szczytu, a informacje na przystankach są często wyłącznie w języku wietnamskim, co może stanowić wyzwanie dla turystów. Dodatkowo, punktualność i częstotliwość kursów mogą być nieprzewidywalne, co sprawia, że poruszanie się nimi wymaga cierpliwości i elastyczności.

Przewóz osób w Ho Chi Minh

W HCMC jednym z najpopularniejszych sposobów przemieszczania się jest Grab – lokalny odpowiednik Ubera. Działa na podobnych zasadach, czyli zamawiasz przejazd przez aplikację, wybierasz opcję – samochód albo skuter – i ruszasz w drogę.

Co z bezpieczeństwem? Cóż, jak mawia klasyk – jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie. Większość osób chwali Graba za wygodę i przejrzystość. Masz z góry ustaloną cenę, śledzisz trasę na mapie, a płatność możesz zrobić kartą lub gotówką. Z drugiej strony zawsze warto mieć oczy dookoła głowy. Dobrze jest sprawdzić, czy samochód lub skuter, który przyjechał, zgadza się z danymi w aplikacji. Jeśli coś wygląda podejrzanie, lepiej po prostu odpuścić i zamówić następny kurs – kierowców tutaj nie brakuje.

Metro

Podczas naszego pobytu w Wietnamie metro w Ho Chi Minh City nie było jeszcze dostępne dla publiczności. Jednakże, zgodnie z najnowszymi informacjami, pierwsza linia metra (Linia 1) została oficjalnie otwarta 22 grudnia 2024 roku.

Linia 1 ma długość 19,7 km i obejmuje 14 stacji, w tym trzy podziemne (Bến Thành, Opera House i Ba Son) oraz 11 naziemnych. Pociągi na tej linii mogą przewozić do 930 pasażerów, z czego 147 miejsc jest siedzących, a 783 stojących.

Warto również wspomnieć, że od 22 grudnia 2024 roku do 21 stycznia 2025 roku przejazdy metrem są bezpłatne dla wszystkich podróżnych, co ma na celu zachęcenie mieszkańców i turystów do korzystania z nowego środka transportu.

Zakwaterowanie

Podczas pobytu w Ho Chi Minh zatrzymaliśmy się w Aristo Saigon Hotel, zarezerwowanym przez Agodę. Hotel znajduje się w centrum miasta, w dzielnicy District 3, blisko głównych atrakcji turystycznych.

Sam obiekt był raczej skromny – nic, co mogłoby zachwycić, ale też bez większych powodów do narzekań. Pokoje były czyste i przeciętne pod względem wystroju. Łazienka miała podstawowe przybory kosmetyczne, a sprzątanie odbywało się regularnie, więc pod tym względem wszystko było w porządku.

Śniadania? Zjedliśmy je raz i na tym poprzestaliśmy. Były mocno przeciętne, więc kolejne poranki spędzaliśmy raczej na kawie w pobliskich kawiarniach. Obsługa? Tutaj bez zarzutu – pomocna i uprzejma.

Karta SIM

Podczas naszego pobytu w Wietnamie zdecydowaliśmy się na zakup lokalnych kart SIM na lotnisku – zaraz po przylocie. Przed podróżą zasięgnęliśmy opinii na grupach Polaków podróżujących lub mieszkających w Wietnamie, aby wybrać odpowiedniego operatora. Ostatecznie wybraliśmy Mobifone: ja skorzystałem z eSIM, a Jadzia z fizycznej karty.

Jednak z perspektywy czasu stwierdziliśmy, że lepszym wyborem byłby Viettel Mobile, który oferuje szerszy zasięg na terenie całego Wietnamu. W Ho Chi Minh i okolicach zauważyliśmy pewne problemy z zasięgiem, zwłaszcza poza ścisłym centrum, gdzie dostęp do sieci bywał ograniczony. Warto również zauważyć, że technologia 5G jest w Wietnamie w fazie rozwoju i nie jest jeszcze powszechnie dostępna. 

Jeśli chodzi o zakup eSIM przez aplikacje przed wyjazdem, odradzamy tę opcję ze względu na wyższe koszty. Lepiej zaopatrzyć się w lokalną kartę SIM na miejscu.

Wi-Fi Calling

Wi-Fi Calling to naprawdę przydatna opcja, szczególnie podczas zagranicznych podróży – i Wietnam nie jest tutaj wyjątkiem. Dzięki niej można dzwonić i wysyłać SMS-y, używając domowych stawek operatora, o ile połączenie przechodzi przez sieć Internet, a nie przez lokalnych dostawców GSM.

W praktyce wygląda to tak, że kiedy jesteśmy podłączeni do Wi-Fi – np. w hotelu czy kawiarni – nasz telefon może korzystać z Wi-Fi Calling, aby połączyć się z polskim operatorem. Kluczowe jest jednak, żeby na pasku stanu pojawiła się nazwa naszego operatora z dopiskiem Wi-Fi Calling.

Wyżywienie

O jedzeniu w Wietnamie moglibyśmy napisać osobny rozdział – i pewnie to zrobimy, bo każdy region serwował coś innego. W Ho Chi Minh nie mieliśmy problemów ze znalezieniem czegoś do jedzenia, choć trzeba się nastawić na zupełnie inne smaki niż te z „wietnamskich” restauracji w Polsce.

Liczyliśmy na coś znajomego, ale szybko przyszło zdziwienie – tutaj jedzenie jest autentyczne i bardziej lokalne. Street food to raj dla miłośników różnorodnych smaków. Oczywiście, królują owoce morza – od krabów i krewetek po rzeczy, których lepiej nie pytać, co to właściwie jest. Wszystko świeże, prosto z grilla lub garnka.

Ale nie tylko. Wietnam słynie z takich klasyków jak Bánh mì – chrupiące bagietki z mięsem, warzywami i pasztetem – oraz zupy Phở, idealne na szybką regenerację. Dla wegetarian też nie brakuje opcji, bo stragany oferują dania na bazie tofu i makaronów ryżowych.

Jeśli jednak jesteście wybredni i lubicie, żeby kurczak wyglądał „znośnie”, to możecie się zdziwić – tutaj wykorzystuje się wszystko. Na szczęście fast foody, jak McDonald’s czy KFC, też są dostępne.

Podsumowując – jest smacznie, egzotycznie, czasem zaskakująco. Dajcie sobie chwilę na oswojenie się z lokalnym stylem gotowania, a potem można już próbować wszystkiego!

Kantor czy bankomat?

W Wietnamie spodziewaliśmy się, że gotówka będzie królować – obydwoje mieliśmy już wcześniej do czynienia z krajami azjatyckimi i wiedzieliśmy, jak to wygląda w praktyce. Tym razem nie było inaczej. Gotówka faktycznie jest tutaj niezbędna, choć coraz więcej miejsc akceptuje płatności kartą.

Przed wyjazdem czytaliśmy sporo o kantorach i miejscach, gdzie można znaleźć najlepsze kursy wymiany. Ale jak to bywa – życie szybko zweryfikowało nasze plany. Zamiast tracić czas na szukanie idealnego kantoru, postawiliśmy na wypłaty z bankomatów, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

Nie wszystkie bankomaty są bez prowizji, więc warto zwracać na to uwagę. My korzystaliśmy z fioletowych bankomatów VPBank, które nie pobierały dodatkowych opłat. Staraliśmy się wypłacać mniejsze kwoty, wystarczające na dany etap podróży, zamiast nosić przy sobie większe sumy.

Przy tak dalekiej podróży zawsze warto mieć jednak więcej niż jedną kartę na wszelki wypadek – bank może coś zablokować, karta może się zgubić albo zostać skradziona.

Klimat i warunki pogodowe

Południowy Wietnam, w tym Ho Chi Minh City, charakteryzuje się klimatem tropikalnym. Przez cały rok jest tutaj ciepło, a temperatury rzadko spadają poniżej 25°C. Pogoda dzieli się na dwie główne pory – suchą i deszczową. Listopad, kiedy byliśmy na miejscu, to początek pory suchej. Pogoda była stabilna i słoneczna, chociaż wilgotność wciąż potrafiła dać się we znaki.

Warto też wspomnieć o klimatyzacji, która jest tutaj praktycznie wszędzie. Trzeba jednak uważać na nagłe zmiany temperatur, bo można łatwo się rozchorować. My mieliśmy taki przypadek – Jadzia po jednym dniu w klimatyzowanych pomieszczeniach poczuła się gorzej i musieliśmy zrobić przymusową przerwę w zwiedzaniu. Więc jeśli planujecie dłuższy pobyt, lepiej nie przesadzać z chłodzeniem.

Bezpieczeństwo

Pod względem bezpieczeństwa Ho Chi Minh City wypada całkiem nieźle, chociaż, jak wszędzie, warto zachować zdrowy rozsądek. Nie spotkaliśmy się z żadnymi groźnymi sytuacjami, ale o drobne kradzieże nietrudno – zwłaszcza w zatłoczonych miejscach, na targach czy w okolicach atrakcji turystycznych. Plecak nosiliśmy w większości z przodu, a telefony trzymaliśmy raczej schowane, bo słyszeliśmy historie o złodziejach na skuterach, którzy potrafią wyrwać torbę czy telefon z ręki i odjechać, zanim zdążysz zareagować.

Większym zagrożeniem niż kieszonkowcy wydaje się tutaj ruch uliczny. Przechodzenie przez jezdnię to sztuka, której trzeba się nauczyć. W teorii są pasy, ale w praktyce – nikt na nie nie zwraca uwagi. Najlepszą strategią jest po prostu wejść na ulicę powoli i pewnie, nie zatrzymywać się i nie cofać. Kierowcy skuterów jakoś się dostosują i Cię ominą. Brzmi strasznie? Może trochę, ale po kilku dniach staje się to niemal naturalne.

No i szczury. Tak, były. Szczególnie w okolicach targowisk albo w bocznych uliczkach, gdzie życie uliczne toczy się do późnych godzin. Ja nie przepadam za tymi gryzoniami i nie ukrywam, że miałem momenty, kiedy czułem lekki dyskomfort. Jadzia oczywiście miała z tego niezły ubaw, szczególnie gdy zbliżały się do nas trochę za bardzo.

Miejsca, które udało nam się zobaczyć

W Ho Chi Minh spędziliśmy kilka intensywnych dni, podczas których udało nam się zobaczyć sporo ciekawych miejsc 🚶‍♂️ 🛵. Wyskoczyliśmy też na chwilę poza miasto, żeby odwiedzić słynne tunele Cu Chi – historyczne miejsce, które zrobiło na nas duże wrażenie.

Dużo czasu spędziliśmy na skuterze, zjeżdżając miasto wzdłuż i wszerz, żeby podejrzeć codzienne życie mieszkańców. 🚦 Do tego doszły długie spacery, bo lubimy oglądać miasto z poziomu ulicy – tak najłatwiej poczuć jego klimat.

Niestety, jeden dzień musieliśmy odpuścić przez chorobę Jadzi 🤒 – no cóż, takie rzeczy się zdarzają i warto pamiętać, że nie każda podróż idzie zgodnie z planem. Mieliśmy w planach odwiedzenie Delty Mekongu 🌿, ale musieliśmy to przełożyć na inną okazję.

Więcej o tym, co udało nam się zobaczyć w Ho Chi Minh i okolicach, opiszemy w osobnym wpisie – 👉 kliknij tutaj.

Pakujemy bagaże i jedziemy dalej

Naszą kolejną destynacją był Da Lat – malownicze miasto położone w górach Annamskich na południu Wietnamu, na wysokości około 1500 m n.p.m. Dzięki swojemu unikalnemu klimatowi i urokowi, często nazywane jest “Miastem Wiecznej Wiosny”.

Po analizie różnych środków transportu zdecydowaliśmy się na autobus sypialny. W Wietnamie popularne są autobusy wyposażone w łóżka zamiast standardowych siedzeń, co zapewnia komfort podczas dłuższych podróży. Bilety zakupiliśmy u przewoźnika FUTA Bus Lines.

O tym, jak przemieszczać się między miejscowościami w Wietnamie, opowiemy w osobnym artykule. Tymczasem zapraszamy Was na drugą część naszych wojaży! 🗺️ ✨

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *